SATYRYKON LEGNICA 2024. rys. Nika Jaworowska-Duchcińska (Polska)
Dobre teksty polecamy. Książki, komentarze, opinie
Kijek pogrubasić?
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Jednak opór stawiany przez zastępców prokuratora generalnego swojemu szefowi sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z obroną Okopów Świętej Trójcy. Towarzyszy temu język wykrzywiający rzeczywistość. Pierwszy Obywatel mówi o „terrorze praworządności”, szef partii jeszcze niedawno sprawującej władzę o „torturach”, a chór pomniejszych bohaterów czasu minionego głosi bez zmrużenia oka, że przestępcy są „ludźmi kryształowymi”. To pomieszanie sensów byłoby nawet zabawne, gdyby nie zatrzymywało energii na jałowych sporach, mających uniemożliwić konieczną naprawę zepsutego państwa. Cóż, zawsze tak było: „Gruby można zestrugać, ale cienki, zje kaduka, kto grubszym zrobi!”, jak mawiał Pan Jowialski nie tylko o kijku.
(Tomasz Miłkowski)
Oliwa sprawiedliwa…
… (zawsze) na wierzch wypływa. Co do tego „zawsze” można żywić wątpliwości. Jednak nie tym razem. Po niemal dwóch latach grillowania Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie może odetchnąć z ulgą: Regionalna Komisja Orzekająca całkowicie uwolniła go od zarzutu o złamanie dyscypliny finansów publicznych, który uporczywie i bezpodstawnie wysuwał Urząd Marszałkowski.
Solidarność zespołu Słowaka, który stał murem za swoim dyrektorem i bronił prawdy, przyniosła dobre owoce. Tak naprawdę Urzędowi chodziło o przywołanie do porządku nieposłusznego dyrektora, który pozwolił Mai Kleczewskiej na wystawienie „Dziadów”, a Marii Peszek na koncert.
Rozum wrócił na swoje miejsce, a dyrektorowi i zespołowi teatru – chwała.
(Tomasz Miłkowski)
Maciej Pinkwart komentuje: Walec drogowy w białych rękawiczkach?
Politycy i publicyści prześcigają się w wytykaniu Andrzejowi Dudzie, że nie ułaskawił swoich kryształowych kolegów od razu, tylko wszczął długotrwałą procedurę ułaskawieniową, usiłując wrobić ministra Bodnara w rolę litościwego klawisza. Donald Tusk opowiada, że mu niekomfortowo z Kamińskim i Wąsikiem w kiciu. Nie rozumiem – dlaczego z jednej strony uznaje się, że obaj są przestępcami, prawomocnie skazanymi na więzienie, a z drugiej namawia się do ich wypuszczenia? Albo, albo, mili państwo, albo rybka, albo akwarium… Takiej schizofrenii politycznej nie usprawiedliwia, moim zdaniem, nawet głębokie przekonanie, że po wszczęciu śledztwa w sprawie Pegazusa, jeszcze ciepłe po ewentualnym zwolnieniu przestępców z odsiadki cele zostaną zasiedlone z powrotem, i to na dłużej. No, ale wtedy ułaskawiający długopis pana prezydenta zapewne będzie w robocie natychmiast.
Piękny człowiek
Zmarł Janusz Majewski. Piękny człowiek i czuły artysta kina dobrze rozumiejący potrzeby widza. Odszedł po cichu i jakby niespodziewanie, bo niemal do ostatniej chwili można go było spotkać w teatrze albo na Facebooku. Kiedy odchodził, w Polsce w trwał wyścig obłudy w obronie wolnego słowa i wolności dla prawomocnie skazanych. Majewski nigdy nie walczył o wolność słowa na barykadach. On ją uprawiał, szukając w sztuce filmowej, w literaturze, jazzie ukojenia i radości. Dał temu wyraz w swoim pełnym czułości filmie „Ekscentrycy” (2015), który przypomniała telewizyjna Jedynka właśnie „odbita” w rąk ideologicznych fanatyków. To dobry znak powrotu hierarchii ważności na swoje miejsce.
(Tomasz Miłkowski)
Maciej Pinkwart komentuje: Dura lex czy durex?
Albo moje wyobrażenie o państwie prawa jest błędne, co bardzo prawdopodobne: w końcu, jestem tylko egiptologiem, dziennikarzem, historykiem, pedagogiem i pisarzem, albo moje poczucie logiki szwankuje, co prawie pewne, bo żyję już tyle lat w tak różnych przestrzeniach politycznych i towarzyskich, a od śmierci mojej profesorki w tym zakresie, Ireny Gołębiowskiej minęło już sporo czasu – albo całe nasze państwo trafiło do Tworek, skąd uciekli już wszyscy lekarze i zostali tylko ciężko poszkodowani na umyśle pacjenci. Nie wywoływałbym tego wilka z lasu, gdyby nie to, że mocno cierpi przy okazji moje poczucie etyki zawodowej: odrażające jest dla mnie to, że media, politycy i komentatorzy od pewnego czasu prawie wcale nie zajmują się ludźmi uczciwymi, tylko przestępcami, ani nie opowiadają o pracujących w pocie czoła nad budżetem państwa posłach, tylko o dwóch panach, którzy posłami już nie są.
Dwusądy
Można się było tego spodziewać, a przenikliwi znawcy prawa przestrzegali przed taką sytuacją, kiedy dojdzie do wewnętrznego konfliktu „konkurencyjnych” rozwiązań prawnych. Konkurencyjnych tylko pozornie, bo jedno z tych rozwiązań, przeforsowane za czasów sprawowania władzy przez PIS, jedynie wygląda podobnie do prawnie poprawnego, na co wskazywały już międzynarodowe trybunały – mowa o tzw. Izbie Kontroli Nadzwyczajnej, nieuznawanej za sąd ze względu na tryb jej wyłaniania. A jednak mimo tych orzeczeń, jak również orzeczeń dotyczących bezprawnego nieuznawania przez Trybunał Konstytucyjny prawa europejskiego, następowało i nadal praktykowane jest podejmowanie decyzji przez niewłaściwe organy. Grozi to chaosem prawnym, a nawet paraliżem decyzyjnym.
(Tomasz Miłkowski)
Taki dialog
Opinię zajmują kolejne akty emocjonującej walki o naprawę mediów publicznych, ale w tle też nieźle buzuje. Oto dyrektor Instytutu Książki poinformował redakcję miesięcznika „Dialog” (to pismo patronackie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego), że do końca marca wstrzymuje wydawanie czasopisma. Przypomnijmy, że spór wybuchł z chwilą nominacji Antoniego Wincha – wbrew opinii zespołu – na redaktora naczelnego miesięcznika poświęconego dramaturgii współczesnej. Na znak protestu zespół powołał do istnienia alternatywny „Dialog Puzyny”. W końcu Winch sam zrezygnował z kierowania pismem i kiedy miesięcznik mógł już wrócić do normalności, dyrekcja Instytutu postanowiła postawić na swoim, rozpisując konkurs na redaktora naczelnego. Taki dialog, jakie czasy.
(Tomasz Miłkowski)
Nieuchronność bezkarności
Każdy, kto choć troszeczkę orientuje się w mechanizmie wymiaru sprawiedliwości, wie, że najistotniejszym składnikiem ładu prawnego jest nieuchronność kary dla wszystkich, którzy naruszają obowiązujące normy.
Tymczasem ostatnie laty dowiodły, że zamiast nieuchronności kary zapanowała zasada nieuchronnej bezkarności. Zasada ta osłaniała nie tylko sprawujących władzę, ale osoby, które władza tą bezkarnością obdarzyła. Rozzuchwaliło to wielu chuliganów politycznych, a już w szczególności posła Brauna, którego coraz bardziej drastyczne wybryki pozostawały pod ochroną niewidzialnej ręki bezkarności. Po pokazie antysemityzmu i politycznej tępoty, jaki dał ostatnio w Sejmie i to w dniu tak doniosłym jak formowanie nowego rządu, oniemiała nie tylko Polska, ale cały świat.
(Tomasz Miłkowski)
Podział łupów?
Dość rachityczna dyskusja o przyszłości mediów publicznych zaczyna przypominać kombinowanie o podziale łupów. Taką sugestię podrzucił ni stąd, ni zowąd Jacek Żakowski, przywołując rozwiązanie włoskie, czyli podział mediów wedle upodobań politycznych odbiorców. Wprawdzie nie opowiedział się wyraźnie za tym rozwiązaniem, ale i tak dostało mu się za takie pomysły, ile wlezie. Cóż, nie było to zbyt mądre, jeśli pamiętać, że leży na stole gotowy od lat wzorzec – rzecz jasna, chodzi o BBC. Wprawdzie nie do skopiowania natychmiast, ale do rozsądnego przystosowania. Niepotrzebne żadne wygibasy, dość sięgnąć po sprawdzony model. Choć pewnie doraźnie trzeba będzie zastopować nadal lejący się hejt z Woronicza.
(Tomasz Miłkowski)
Sejm jak thriller
Prawdziwy zachwyt wzbudza oglądalność transmisji obrad Sejmu, które – co tu kryć – nie cieszyły się nadmierną popularnością przez ostatnie lata. Obywatelskie przebudzenie 15 października ma więc ciąg dalszy. Część wyborców wytrwale śledzi sejmowe potyczki niczym serialowy thriller, obserwując z podziwem, w jaki sposób nowi posłowie opozycji demokratycznej zabierają się do robienia porządku. Nie jest to łatwe, wymaga doprawdy świętej cierpliwości i trzymania nerwów na wodzy, ale wyniki już są. Nadzieje oponentów zwycięskiej koalicji, że tylko patrzeć, a rozpadnie się z hukiem, najwyraźniej bledną, impet zaś, z jakim koalicja przystąpila do zaprowadzania demokratycznego ładu, budzi nadzieje. Zwłaszcza że wyborcy trzymają rękę na pulsie.
(Tomasz Miłkowski)