SATYRYKON LEGNICA 2023 rys. Xiaoqiang Hao (Chiny)
Dobre teksty polecamy. Książki, komentarze, opinie
Gra w bóle
Nigdy nie grałem w pétanque, ale kilkakrotnie jej kibicowałem. Pierwszy raz widziałem jak w to się gra w magicznej miejscowości Saintes-Maries-de-la-Mer, tam, gdzie do Zatoki Lwiej uchodzi jedna z najpiękniejszych i niezwykłych rzek Europy – Rodan. Powstaje ponad 800 km dalej na północ, w szwajcarskich Alpach, na wysokości 2208 m n.p.m. Wpływa potem do jeziora Lac Leman i opuszcza je w Genewie, przepływa przez Lyon, w Awinionie ma kilka mostów, w tym ten jeden, który nie łączy obu brzegów rzeki, bo został zrujnowany i nie odbudowany, o którym śpiewamy i po francusku (Sur le pont d’Avignon, on y danse…) i dzięki Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu i Andrzejowi Zaryckiemu wraz z Ewą Demarczyk po polsku i na którym tańczą panowie, tańczą panie… Dalej Rodan mija Tarascon, gdzie święta Marta, siostra Marii i Łazarza, pokonała swoim śpiewem straszliwego potwora, który nazywał się Tarasque, podobno go nawet oswoiła i chodził za nią jak pies, choć przypominał skrzyżowanie żółwia, lwa, węża i dinozaura. Ale lokalsi dalej się go bali, więc go podstępem zabili, a chcąc Marcie wynagrodzić utratę zwierzątka, nadali swemu miastu nazwę od jego imienia, a świętą treserkę pochowali w miejscowym kościele, gdzie do dziś pokazuje się jej relikwie. To jakby rodzinne: jej siostra, Maria Magdalena jest czczona w pobliskim Saint-Maximin-La-Sainte-Baume, mają tam nawet jej czaszkę w złotym relikwiarzu, a ich brat Łazarz, którzy po wskrzeszeniu przez Jezusa przeżył jeszcze ponad pół wieku – zmarł jako biskup Marsylii. Albo na Cyprze. Albo w Jerozolimie. Wszędzie tam są jego groby.
Olimpijski niepokój
Półfinał olimpijski siatkówki mężczyzn Polska-USA dostarczył potężnej dawki emocji. Niezawodni sprawozdawcy sportowi ochrzcili ten mecz mianem „epickiego” i niechaj język będzie im sługą bardziej giętkim. Tak czy owak, przeżycia na miarę thrillera niezbyt się kojarzą z olimpijskim spokojem, który towarzyszył kibicom wspinaczki skałkowej naszych dzielnych zawodniczek. Mirosław i Kałucka przywiozły medal zloty i brązowy, utwierdzając absolutną dominację w tej branży. Jednak wspaniały wyczyn obu pań pozostał w cieniu nerwów towarzyszących pojedynkowi w siatkówce. Wychodzi na to, że wolimy chyba olimpijski niepokój od spokoju i że nerwy dobrze służą pozyskaniu nowych zwolenników. Czy tylko w sporcie?
(Tomasz Miłkowski)
Fatum ośmiu lat
Kiedy Federico Fellini otrzymał Oskara za swój surrealistyczny, ósmy w jego dorobku film (te pół to była wspólna reżyseria z innym twórcą) – był rok 1964 i Ośmiu i pół nie tylko nie znałem, ale nawet nie mogłem znać, bo nie sądzę, żeby w milanowskim kinie „Orzeł” włoska nowa fala była prezentowana. Długo potem dzieło Felliniego oglądałem z obowiązku w telewizji, ale ujęło mnie w nim w zasadzie tylko aktorstwo Marcello Mastroianniego, którego kojarzyłem z Pieskim życiem i Słodkim życiem, Rozwodem po włosku, Małżeństwem po włosku, Wielkim żarciem i absolutnie kapitalnym Prêt-à-porter, no i oczywiście uroda jego partnerek – Anouk Aimée, Sandry Milo i Claudii Cardinale. Nie spodziewałem się, że po sześćdziesięciu latach liczba osiem stanie się przekleństwem moich czasów.
On, Gombrowicz
Prawie wszyscy znają ten cytat z Dziennika: „W poniedziałek ja. We wtorek Ja. W środę Ja. Czwartek Ja”… Witold Gombrowicz nie krył się ze swoim irytującym egocentryzmem. Lubił prowokować, drażnić, podważać obiegowe opinie. „Nie lawiruj, płyń pod prąd” – radził młodym.
W niedzielę, 4 sierpnia skończyłby 100 lat, ale nie dożył nawet 65 urodzin. Zostawił dzieło wciąż żywe, zagadkowe, domagające się dyskusji i interpretacji. Początkowo wyklinany i odrzucany, dzisiaj wydzierany jest po kawałku przez przedstawicieli zwaśnionych obozów ideologicznych. Podoba się nawet prawicy. Jak przystało na geniusza, każdemu ma coś do zaoferowania. Może przede wszystkim aktorom, którzy w jego tekstach odnajdują fascynujące pytania.
(Tomasz Miłkowski)
1 sierpnia 2024
Byłem w Arles ze cztery razy i za każdym razem przekonywałem się, że to jedna z najpiękniejszych miejscowości Prowansji, czyli Europy Śródziemnomorskiej, czyli mojego świata. Jednym z najprzyjemniejszych tamtejszych miejsc był dawny szpital Hôtel-Dieu, w którym usiłował się leczyć pewien holenderski malarz. Z kiepskim skutkiem. Był brzydki, schorowany i nieuprzejmy – mówiła o nim Jeanne Calment, która poznała go jako 13-letnia dziewczynka, kiedy kupował płótna na obrazy w sklepie jej wuja.
Stoi przede mną kopia obrazu Taras kawiarni w nocy, jaki namalował ten nieuprzejmy Vincent van Gogh w Arles we wrześniu 1888 r. A kopię namalowała Natalka Jaszewska w 1998 roku w Zakopanem, pod kierunkiem Renaty Mrowcy, po powrocie z pleneru zakopiańskiej Szkoły Artystycznej w Paryżu. W „Café van Gogh” w Arles, jak teraz nazywa się ta kawiarnia, byłem kilka razy. Piłem pastis i czekałem, aż zapadnie noc. Nie doczekałem się nigdy – wcześniej trzeba było wracać do domu: w Arles nigdy nie nocowałem. A vangoghowski obraz Natalii dostałem na pożegnanie, kiedy rok temu odchodziłem ze Szkoły. Już jestem za stary, żeby uczyć. Do Arles już też nie pojadę. Już jestem za stary na Arles. To nie o mnie pisał Hemingway, że stary człowiek i może.
Wolni od rozumu
Większość koalicyjna poniosła wizerunkową porażkę w głosowaniu projektu nowych przepisów o depenalizacji aborcji. Projektu lewicy nie poparli zadowoleni z siebie posłowie PSL i kilku maruderów z PO, a poseł Gertych przy okazji nazwał ten projekt „bublem prawnym”. Podobno panowie z PSL głosowali przeciw ze względów światopoglądowych. Marny to światopogląd, który pozwalał deklarować wsparcie praw kobiet podczas kampanii, a teraz nakazuje trwać przy prawie trzymającym kobiety na uwięzi. Atoli marszałek Zgorzelski jest kontent. W rozmowie radiowej podkreślił, że w tej sprawie w klubie PSL nie było tzw. dyscypliny i każdy głosował w zgodzie z własnym sumieniem. To był jego zdaniem pokaz wolności.
(Tomasz Miłkowski)
Salceson gordyjski
Aborcja? Oczywiście, nie – wielokrotnie już pisałem, że jestem jej przeciwnikiem. Ale jestem też przeciwnikiem ustaw antyaborcyjnych. Aborcja jest dramatyczną ingerencją w integralność ludzkiego ciała – nie tylko płodu, czyli potencjalnego człowieka, także, a może przede wszystkim kobiety. Nie jestem fanatykiem ideologii „Pro Life”, ani jakiejkolwiek innej i nie sprzeciwiam się aborcji ze względów religijnych: dla mnie samodzielnie życie zaczyna się od pierwszego oddechu dziecka i przecięcia pępowiny. Przedtem „to coś” w środku jest kochaną bądź znienawidzoną jemiołą. Naturalnie, żeby doszło do pierwszego oddechu i oddzielenia od ciała kobiety, dziecko musi się urodzić. Skuteczna aborcja to wyklucza.
Mediom na pomoc
Po proteście mediów wobec pominięcia w ustawie o prawie autorskim rozliczeń z tytułu wykorzystywania treści przez wielkie korporacje bez należnych opłat premier zarządził poszukiwanie wyjścia. To szansa, aby dziennikarze i wydawcy, nie zostali bezbronni w konfrontacji z globalnym zarządcami w sieci. Z drugiej strony aż dziw, że tylko lewica ujęła się za wydawcami i dziennikarzami, a pomysł, aby rozjemcą w negocjacjach między nimi i korporacjami był Urząd Ochrony Konkurencji uznano za niebezpieczny, bo urząd może okazać się stronniczy, w zależności od tego, kto będzie kierował państwem. Prawdziwa kwadratura koła. Niezłą zagadkę ma do rozwikłania grupa robocza przygotowująca propozycje poprawek do ustawy.
(Tomasz Miłkowski)
Król Karol rezygnuje
Tego rodzaju tytuły zdobią informacje na niepoliczonych stronach dostępnych w sieci. Ich autorzy, wzbudzając sensację prawdopodobną abdykacją monarchy, liczą na wzrost tzw. klikalności. Zapewne się nie mylą, skoro ten proceder trwa w najlepsze i w zasadzie nie narusza niczyjego dobra. Bo – tym razem to właśnie kryła internetowa nota – oto król w rzeczy samej zrezygnował, ale z przewodnictwa radzie królewskiej szkoły baletowej. O tym jednak nabity w butelkę czytelnik dowiaduje się w trzecim, czwartym akapicie, przedłużając kontakt z nadawcą informacji i umacniając tym samym jego pozycję na rynku. Niby fałszu nie ma, ale metoda z punktu widzenia etyki dziennikarskiej co najmniej dwuznaczna.
(Tomasz Miłkowski)
Wolność mediów
Przyjęty przez Unię Europejską Akt o Wolności Mediów nakłada na wszystkie kraje członkowskie obowiązek ich wdrożenie do lokalnego porządku prawnego. Wprawdzie wspomniany Akt jest rozporządzeniem unijnym, a więc stosuje się bezpośrednio, jednak wiele rozstrzygnięć wymaga działań dostosowawczych albo też przyjęcia dodatkowych krajowych przepisów. To ważne zadanie, które na lata ma określić miejsce mediów (w tym prasy) w porządku prawnym i systemie politycznym Unii. Ministerstwo Kultury, odpowiedzialne za te działania w Polsce, wszczęło właśnie szerokie konsultacje społeczne, kierując do uczestników życia medialnego zaproszenie do udziału w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań.
Konsultacje trwać będą do 21 września. Na razie mamy za sobą dobry początek.
(Tomasz Miłkowski)