SATYRYKON LEGNICA 2024. rys. Nika Jaworowska-Duchcińska (Polska)
Dobre teksty polecamy. Książki, komentarze, opinie
Węzeł zbożowy
Nie trzeba mieć nadprzyrodzonych zdolności, aby przewidzieć następstwa własnych decyzji. Nawet ktoś nieobeznany z materią obrotu zbożem, wiedząc, jak nikłe są możliwości ekspedycji ukraińskiego zboża przez polskie porty, musiałby dokonać poważnego rachunku, aby zdecydować się na udział w słusznej co do zasady redystrybucji tego zboża, które w wyniku blokady portów a przede wszystkim agresji rosyjskiej utknęło w Ukrainie. Wszystko niby wiadomo, ale jak się okazało, wiedza wiosny nie czyni, Największy konflikt ostatnich tygodni, angażujący rolników, polityków i opinię ogniskuje się na skutkach braku umiejętności przewidywania skutków własnych decyzji. Czy ten węzeł zbożowy zostanie przecięty, zobaczymy. Na razie zastosowano widowiskowe cięcie kadrowe.
(Tomasz Miłkowski)
Kto kala?
Zawsze mieliśmy z tym kłopoty, skoro nawet Wyspiański w „Weselu” kazał Stańczykowi apelować: „ale świętości nie szargać”. Jedynie Norwid, nota bene ukochany obok Słowackiego poeta Karola Wojtyły, pytał w swojej słynnej fraszce: „Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala,/ Czy ten, co mówić o tem nie pozwala?”. Warto tę ptasią fraszkę Norwida postawić na stole obok jajek wielkanocnych, aby przegnać złe demony uruchamiane z okazji walki o dobre imię papieża Polaka, a tak naprawdę o słupki procentowe w sondażach poparcia partyjnego. Wyborcy, jak się okazało, w niedzielę „obrony”, czyli 2 kwietnia, okazali znacznie większą powściągliwość niż podnieceni szansami wyborczymi posłowie.
(Tomasz Miłkowski)
Na niewidzianego
Departament Stanu USA ogłosił doroczny raport o prawach człowieka. Polska nie wypadła w nim najlepiej, m.in. ze względu na przejęcie przez Orlen prasy regionalnej. Proszony o komentarz minister ds. europejskich powiedział, że nie zna raportu, ale w następnym zdaniu poddał go miażdżącej krytyce. To praktykowana przez polityków wygodna metoda krytyki „na niewidzianego”. Po pierwsze, można uchylić się od merytorycznego zajęcia stanowiska, skoro przedmiotu sprawy się nie zna. Po drugie, można wyrazić moralny sprzeciw wobec rzeczywistych lub domniemanych przeciwników. Metodę tę sprawdziła wcześniej krakowska kurator oświaty, która wprawdzie „Dziadów” Mai Kleczewskiej nie widziała, ale potępiła i zaleciła szkołom omijać je szerokim łukiem.
(Tomasz Miłkowski)
Wyrok zawstydzający
Szerokim echem w mediach światowych odbił się wyrok sądu Okręgowego Warszawa-Praga Południe, skazujący aktywistkę Aborcyjnego Dream Teamu Justynę Wydrzyńską za pomoc w usunięciu ciąży powstałej w relacji przemocowej. Eksperci od wymiaru sprawiedliwości twierdzą, że sędzia mimo obowiązującego drakońskiego prawa mogła pozew oddalić z powodu niekonstytucyjności przepisu. Wybrała wyrok skazujący – 30 godzin prac społecznych przez 8 miesięcy – mający zapewne wywrzeć efekt mrożący na wszystkich, którzy spieszą z pomocą kobietom znajdującym się w podobnej sytuacji. Doprawdy wstyd, a jeszcze większy, kiedy wyszło na jaw, że pani sędzia została tuż przed wydaniem wyroku nagrodzona przez ministra sprawiedliwości delegacją do orzekania w Sądzie Apelacyjnym.
(Tomasz Miłkowski)
Pozbyć się kłopotu?
Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu projekt zmian ustawowych, prowadzących do likwidacji abonamentu radiowo-telewizyjnego i TVP Info. Pomysły to z piekła rodem, najwyraźniej zastępcze, mające zamaskować brak koncepcji naprawy mediów publicznych w środowisku ojców tego niedonoszonego pomysłu i pozorowania działań prowadzących w istocie do upośledzenia informacyjnego obywateli. Trudno zrozumieć, kiedy ludzie – wydawałoby się – rozsądni lansują tak nierozsądne rozwiązania, jakby nie wiedzieli o istnieniu modelu BBC albo o innych rozwiązaniach, które mogłyby skutecznie zapewnić stabilną egzystencję mediów publicznych. Tym bardziej to zdumiewające w czasach, kiedy na stole w Radzie Europejskiej leży Europejski Akt o Wolności Mediów (EMFA). Kłopot z wozu koniom lżej?
(Tomasz Miłkowski)
Swąd kampanii
Już go czuć, choć do formalnego otwarcia kampanii wyborczej jeszcze parę miesięcy. Rośnie temperatura sporów, donosów, oszczerstw. Strach pomyśleć, co nas wkrótce czeka. W minionym tygodniu opinię wzburzył współudział dziennikarza szczecińskiego radia w doprowadzeniu do śmierci samobójczej syna posłanki PO. Nie pierwszy raz dziennikarz zamaskowany wolą ujawniania prawdy, choćby bolesnej, staje się sprawcą nieszczęścia. Nie pomagają ani kodeksy etyczne, ani przyjmowane formalnie reguły redakcyjne, kiedy doraźna potrzeba politycznego odwetu wyrasta ponad wszelkie normy. Nie ma innego sposobu od przyzwoitości – to jedyna tarcza, która może ochronić przed łamaniem zasady pierwszej, tak dobrze znanej znanej lekarzom do czasów Hipokratesa. Po pierwsze, nie szkodzić.
(Tomasz Miłkowski)
CBA na tropie
CBA wzięło pod lupę macice. Wprawdzie nie z własnej inicjatytwy, bo na polecenie prokuratora, ale nie pierwszy raz służba powołana do tropienia korupcji skwapliwie pomaga w zwalczaniu domniemanej aborcji. Nazwano to interwencją incydentalną, choć na długie tygodnie sparaliżowano pracę prywatnego gabinetu ginekologicznego w Szczecinie. Podobno chodzi o wyjaśnienie ewentualności podania jednej pastylki jednej pacjentce, dlatego CBA zaaresztowało awansem całą dokumentację medyczną gabinetu. CBA aresztowało z zamkniętymi oczami i nic nie czytało. Osamotniony prokurator sam przedzierał się przez dżunglę dokumentów. To skandaliczne marnowanie sił i środków ma cel oczywisty: zastraszyć ginekologów, aby zostawili swoje pacjentki na pastwę losu. I wtedy będzie pięknie.
(Tomasz Miłkowski)
Rok w zawieszeniu?
Mija rok od wszczęcia procedury odwołania Krzysztofa Głuchowskiego z funkcji dyrektora Teatru Słowackiego. Procedurę wszczął marszałek województwa małopolskiego na podstawie sformułowanych przez siebie zarzutów. Po pierwsze, poszło o domniemane złamanie dyscypliny finansowej, co Regionalna Izba Obrachunkowa oddaliła, po drugie, o rzekomą „wulgaryzację sceny” z powodu dopuszczenia do koncertu Marii Peszek w murach Teatru Słowackiego, co na kilometr zalatuje cenzurą i dowolnym szermowaniem opinią (cóż to jest owa „wulgaryzacja sceny”?). I tak wiadomo, że chodziło o „Dziady” w inscenizacji Kleczewskiej, oblegane przez widzów, a niemiłe władzy. Procedura odwoławcza może trwać miesiąc, góra dwa. Ale jak marszałek się zaprze, to i rok przetrzyma.
(Tomasz Miłkowski)
Razem, czyli osobno
Od kilku miesięcy trwa zgadywanka: czy opozycja pójdzie do wyborów razem, czy osobno? Z jednej listy będzie startować, a może z dwóch, trzech itp. Emocje sięgają szczytów. Denerwują się politycy i komentatorzy, nie szczędząc sobie wzajemnie (bez umiaru) uszczypliwych uwag. Jednak badania opinii publicznej ujawniły, że nikt prawie nie chce tej upragnionej wspólnej listy albo o niej w ogóle nie myśli. Wyborcy od swoich przyszłych reprezentantów woleliby się dowiedzieć, czego mianowicie mogą się po nich spodziewać. Tymczasem Hołownia i Kosiniak-Kamysz dostają manto, bo ujawniają, jakie ich cele łączą, zamiast powtarzać wciąż to samo więdnące pytanie: razem iść czy osobno? Tylko gdzie?
(Tomasz Miłkowski)