SATYRYKON LEGNICA 2024 rys. Oliwia Brzęczek (Polska) III Nagroda "Satrapa"
Dobre teksty polecamy. Książki, komentarze, opinie
„Dziady” to broń

„Dajcie nam broń, z resztą damy sobie radę”. Tym razem to nie słowa prezydenta Zełenskiego, ale ukraińskiego aktora Romana Łuckiego, który gra Konrada w poruszającej inscenizacji „Dziadów” według Adama Mickiewicza w reżyserii Mai Kleczewskiej w Iwanofrankiwsku. Premiera miała miejsce dwa lata temu, a potem spektakl zdążył już pojawić się kilka razy w Polsce, w Krakowie i w Gdańsku, a w tych dniach, kiedy świat pamiętał o trzeciej rocznicy rosyjskiej agresji w Ukrainie, dzieło Kleczewskiej nareszcie zobaczyła Warszawa. A powinni zobaczyć przede wszystkim ci, którzy wahają się, kto na kogo napadł w Ukrainie. „Dziady” to broń, bunt przeciwko każdemu, kto niewoli drugiego człowieka.
(Tomasz Miłkowski)
Telefon

On chce to skończyć, powiedział prezydent Donald Trump po telefonicznej rozmowie z Putinem. Świat jakby zbaraniał. Cała dotychczasowa polityka wschodnia USA stanęła pod znakiem zapytania. To, co jeszcze parę dni temu wydawało się tylko grą wyborczą albo obietnicami kogoś, kto stara się o najwyższy urząd za oceanem, stało się nagle realnością. Przed rosyjskim agresorem pojawiała się szansa nie tylko wyjścia z twarzą, ale i z tarczą. Nie ma co zazdrościć politykom europejskim, którzy obracają zapowiedzi amerykańskie na wszystkie strony w poszukiwaniu kompromisu. Czują, że to gorący kartofel. Wprawdzie od jednego telefonu świat się nie zmienia, to nie czarodziejska różdżka. Ale kto wie?
(Tomasz Miłkowski)
CZY UKRADŁ TE PIENIĄDZE?

Nasz kolega stowarzyszeniowy, redaktor Andrzej Martynkin, mimo podeszłego wieku, 90 lat, i coraz gorszego wzroku, postanowił spisać swoją wieloletnią historię dziennikarza sportowego. Tak powstała pokaźna książka (405 stron) pod tytułem „Pieniądze te ukradłem”.
Czy ukradł czy też nie, czytelnik dowie się z lektury, do której serdecznie zachęcam. Bo ten zbiór felietonów, opowiadań jest znakomitym obrazem wieloletniej pracy dziennikarza sportowego na tle wydarzeń sportowych w kraju i na świecie, tych największych także. We wspomnieniach autora odżywają obrazy z lat minionej epoki, która minęła również w dziennikarstwie.
Misja

„Stoimy w ciemności, otoczeni światłem’. To jedno z ostatnich zdań „Podróży z Herodotem” Ryszarda Kapuścińskiego. Niczym błyskotliwy flesz reportera, fantazja pisarza, metafora filozofa. Co kto woli.
O twórczości Ryszarda Kapuścińskiego i innych wielkich reporterów (Oriany Fallaci i Tiziano Terzani) mówił wczoraj podczas spotkania w Domu Literatury Stanisław Zawiśliński, też reporter, dokumentalista, wydawca, pisarz. Przesłanie Kapuścińskiego zawiera dokumentalny film Zawiślińskiego o Kapuścińskim. Rzecz w tym, aby z pasją wytrwać w uprawianiu misji dziennikarza, odsłanianiu zła i nieprawości władzy, wyłuskiwaniu prawdy. W tym sensie dziennikarz jest strażnikiem pamięci, bez której jednostka staje się ślepa, a życie zbiorowości – koszmarem. A to wciąż zadanie warte gry.
(Tomasz Miłkowski)
Gra w chowanego

Ta gra staje się coraz bardziej żenująca. Były minister sprawiedliwości, współautor większości wadliwych rozwiązań w przepisach mających usprawnić, choć w rzeczywistości paraliżujących wymiar sprawiedliwości, unika stawiennictwa przed komisją sejmową, badającą mechanizm „sprawy Pegasusa”. Nawet wyrok sądu, nakazujący doprowadzenie świadka pod nadzorem policji na przesłuchanie przed komisją, nie wywołał u b. ministra oczekiwanej refleksji. Zamiast poniechać wykrętów, tym razem schował się w siedzibie bliskiej sobie telewizji. Wszystko to czyni w obronie wolności – pod pretekstem domniemanej niekonstytucyjności komisji sejmowej. Każdy ma prawo do obrony. Ale czy takie dziecięce uniki przystoją byłemu wysokiemu urzędnikowi państwowemu? „Przestańcie, bo się źle bawicie!”, przestrzegał biskup Krasicki.
(Tomasz Miłkowski)
Polityka i biznes

Jeśli chce się kogoś dotkliwie obrazić, dość powiedzieć, że jego czyny są „polityczne”. Tak jakby działania zgodne ze sztuką osiągania celów było samo w sobie naganne. Teraz jednak na czoło słów szpetnych może gwałtownie awansować „biznes”, zwłaszcza po zmianie warty za oceanem. Teraz, jeśli ktoś się kieruje biznesem, czyli działa zgodnie ze swoim (lub jakiejś zbiorowości) interesem, zasługuje na potępienie. Jeśli ani polityka, ani biznes nie nadają się na narzędzia planowania ludzkich czynów, to co pozostaje? Przypadek, los szczęścia, nie wiadomo co? Słowa nas sądzą, pisał kiedyś Norwid, ale to my nadajemy im znaczenia.
Tomasz Miłkowski
Dziennikarz, czyli kto?

Pytanie wraca jak bumerang. Prawo prasowe definiuje dziennikarza jako osobę zatrudnioną przez redakcję. I od razu otwiera się morze pytań. A freelanserzy? A blogerzy? Co z nimi? Czy też mają zapewnioną ochronę prawną źródła informacji? A w przypadku utraty pracy, gdzie mogą szukać pomocy? Z artystami wygląda sprawa jaśniej – w przygotowywanej ustawie otrzymują pomoc pod warunkiem uzyskiwania minimalnych przychodów w okresie poprzedzajacym ich utratę, która daje im tytuł prawny do bycia profesjonalnym twórcą. A dziennikarz wciąż na lodzie. Nie ma Rady Prasowej przy premierze. Radę Etyki Mediów jedni uznają, drudzy nie uznają. Słowem – węzeł gordyjski na miarę Aleksandra Wielkiego.
(Tomasz Miłkowski)
Na straży europejskiego dziennikarstwa

Zaniepokojenie polityzacją państwowych mediów oraz brak ich przejrzystości. To jedne z przyczyn, w związku z którymi Parlament Europejski i Rada UE opublikowały europejski akt o wolności mediów (EMFA), który wszedł w życie 7 maja 2024. W Polsce organem odpowiedzialnym za wdrażanie zmian dotyczących nowych regulacji wynikających z EMFA jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W piśmie z dnia 17 czerwca 2024 roku Podsekretarz Stanu Andrzej Wyrobiec pisze, że ministerstwo chce wprowadzić odpowiedni model urzeczywistniania zmian, a nie tylko realizację wytycznych od Unii Europejskiej. Pluralizm i przejrzystość mediów to główne cele EMFA oraz zobowiązania, które trzeba wprowadzić do polskiego stanu prawnego. Dodaje w oświadczeniu Podsekretarz Stanu.
PROM 10 lat w rejsie

PROM Kultury Saska Kępa kursuje dopiero do 10 lat. Właśnie obchodził rocznicę powstania, choć wszystkim obecnym, bywalcom i przelotnym tylko ptakom zdawało się, że to miejsce kusi publiczność i artystów od bardzo wielu lat. Twórcom tego stacjonarnego promu udało się zdobyć autentycznych zwolenników i sojuszników. Czym jest dzisiaj ów PROM, oferujący smakołyki artystyczne, muzyczne, teatralne czy filmowe, niechaj świadczą obecni na jubileuszowej estradzie artyści, a wśród nich: Natalia Sikora, Stanisław Soyka czy Magda Umer oraz prowadzący: Krzysztof Tyniec i Magdalena Smalara, która porywająco zaśpiewała song Agnieszki Osieckiej „Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma”. Może i nie ma, ale są prawdziwi PROM-otorzy.
(Tomasz Miłkowski)
Wypłaci / nie wypłaci?

Po mrocznej niczym proroctwa Pytii delfickiej uchwale Państwowej Komisji Wyborczej zawisło pytanie, czy Minister Finansów wypłaci, czy nie wypłaci PIS-owi dotacji. Komisja wątłą większością głosów zaakceptowała postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, która uznała, że PIS-owi pieniądze się należą. W tej samej jednak uchwale Komisja stwierdziła, że nie wie, czy Izba miała prawo w ogóle coś postanowić. To w istocie kompromitujące, bo prawo nie pozostawia miejsca na wątpliwości: skoro Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (a unijny oznacza, że również polski) orzekł, że Izba nie jest sądem, tym samym nie może w żadnej sprawie wyrokować. Członkowie Komisji Wyborczej złapali się we własne sidła.
(Tomasz Miłkowski)