SATYRYKON LEGNICA 2024 Grand Prix rys. Paweł Kuczyński
Aktualności – wybrane, przydatne, interesujące
Gatunek inwazyjny
Kupiłem wędzonego na zimno łososia atlantyckiego w opakowaniu z etykietą Teraz Polska. Trochę się przestraszyłem, że przegapiłem moment, w którym wskutek podnoszenia się poziomu mórz Atlantyk udał się na Wschód, gdzie zawsze było trochę niżej niż na Zachodzie. Wydaje mi się, że widzę oczyma przerażonej duszy (Methinks, I see… Where? – In my mind’s eyes…) jak mój przyjaciel Andrzej, królewic duński nie w Elsynorze, tylko w Kopenhadze, całkowicie zalany, halsuje między pałacem królewskim a ogrodami Tivoli, próbując namówić Atlantyk, by wrócił tam, gdzie jego miejsce. Ale ocean pokonał już Kattegat i Skagerrak i wtargnął do portów bałtyckich, gdzie próbują go opanować dzielni rybacy, wywieszając nad nim flagę Teraz Polska. Trzeba przyznać, że procedurę przejmowania władztwa nad słonymi wodami mamy nieco archaiczną i kosztowną: rzucanie w morze cennych pierścieni nie utrwalało naszych związków do momentu, póki śmierć nas nie rozłączy. Ale potem przypomniałem sobie, że jesteśmy teraz głównym filarem Paktu Północnoatlantyckiego, wnoszącym do NATO prawie 5 % PKB oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza, łopoczącego sztandarem Żywią y Bronią. Nigdy mi nie wytłumaczono, o którą Bronię tu chodzi. Może być ludowy doktor jako najcenniejsza polska broń, bardziej skuteczna niż koreańskie haubice, może być zatem i polski Atlantyk, dostarczający łososi wędzonych na zimno, czyli w lodówkach. Wypada tylko mieć nadzieję, że etykieta Teraz Polska nie zostanie przejęta przez imigrantów, usiłujących pokonać mur graniczny od strony Białorusi.
Spowiedź
Premier Donald Tusk zapowiedział spowiedź powszechną ministrów, co najwyraźniej uradowało opozycję, zacierającą ręce, że rządząca koalicja kopie sobie grób. Skoro się spowiadają, to znaczy, że nagrzeszyli, komentują. Tymczasem okresowe raporty wykonania zadań, to normalna praktyka rządzenia. Nie tylko na szczeblu rządowym, ale na każdym szczeblu. W codziennej krzątaninie umyka to, co najważniejsze. Stąd konieczne są takie wewnętrzne przepierki. Wszyscy szefowie to robią, choć zazwyczaj nie ogłaszają, że to robią. Nieważne. Ważne jest to, co wyniknie z tej „spowiedzi”? Czy wprowadzanie niezbędnych zmian systemowych, prawnych, ekonomicznych przyspieszy? Wyborcy chcieliby zmian szybkich, ale standardy praworządności wymagają czasu – młyny sprawiedliwości mielą powoli. Zniecierpliwienie szybciej.
Tomasz Miłkowski
Skoki w bok
Koniki polne wyginęły. A w każdym razie znikły z mojej ścieżki spacerowej. Przez wiele lat starannie uważałem, by na żadnego nie nadepnąć, bo zazwyczaj były niewielkie, kolorem zbliżone do asfaltu. Rzadko pojawiały się takie duże, kilkucentymetrowe zielone potwory, które, przestraszone, wyskakiwały wysoko w powietrze, tam otwierały przezroczyste skrzydła i odlatywały, by zniknąć w zielonej trawie. Te „moje”, codzienne, miały od jednego do dwóch centymetrów, nie latały, tylko odskakiwały i czekały, co będzie dalej. Podziwiałem je, zastanawiając się, gdzie w ich kruchych i maleńkich ciałkach znajduje się tyle energii, gdzie mają ulokowane takie silne mięśnie, które pozwalają im odskoczyć nawet na pół metra, czyli pięćdziesiąt razy dalej, niż wynosi ich długość. Człowiek, by zachować proporcje, musiałby skoczyć jakieś 80 metrów, bez rozbiegu. Najskoczniejsi z nas próbują doskoczyć po rozbiegu do dziewięciu metrów, więc gdzie ludziom do koników polnych! Ja, choć kiedyś konkurencja skoków w bok nie była mi całkiem obca, gdybym dziś próbował skoczyć choć na drugą stronę ścieżki, raczej nie miałbym szans na pozbieranie się w całości, stąd też nawet nie przyjmuję zaproszeń na olimpiadę lokalną, w której trzeba skoczyć po piwo do sąsiedniego sklepu. Zwłaszcza, że w ramach życzliwości sąsiedzkiej spółdzielnia mieszkaniowa zarządzająca terenem osiedla, gdzie jest ten sklep, najpierw wyznaczyła granicę z naszym osiedlem przy pomocy gęsto posadzonych tui (tuj?), a potem gdy już ludność obydwu osiedli wydeptała ścieżki między drzewami, postawiła w tych miejscach drucianą siatkę, co zmuszałoby mnie do skakania po piwo wzwyż. Niektórzy bardziej usportowieni sąsiedzi pokonują siatkę jeśli nie wprost, to obok, między tujmi (tujami?), co zapewne skłoni zarząd tujowej spółdzielni do przeplecenia tui (tuj?) żyletkowym drutem kolczastym, a gdy i ten zostanie przez desperatów prosklepowych pokonany – do wprowadzenia obywatelskiej straży granicznej i stosowania pushbacków. Przykra, wręcz tujowa sprawa.
Porządki
Koniec wakacji i zwyczajowe porządki. Z nowymi siłami i energią wszyscy biorą się za wprowadzenie ładu w szafach i gdzie się da. Oby to nie był tylko nowy ład. Do ogólnonarodowego ruchu porządkowego dołączyła koalicja, która porządkuje szeregi przed nowym sezonem politycznym – na wyniki nie będziemy długo czekać. I rząd z projektem budżetu na rok 2025, który po dokonanych porządkach w rubryce deficyt znacznie przybrał. Krytycy z byłej strony rządowej się nadymają, udając, że nie wiedzą, ile środków było wydawanych poza budżetem nie tylko na okoliczność pandemii. Nowy budżet wraca do swojej funkcji centralnego sterownika przychodów i wydatków. Koniec podwójnej buchalterii?
Tomasz Miłkowski
Godzenie
Na plaży Świętych Apostołów na Krecie zwrócił moją uwagę młody człowiek, który na lewym udzie miał wytatuowany spory krzyż. Na prawym zaś, nieco mniejszą, ale kunsztownie wykonaną różę. Nie wiedziałem, czy się obrazić, czy podziwiać: no bo krzyż, wiadomo, chrześcijanie chętnie go eksponują, co podobno dziś w antykościelnej Europie może stanowić zagrożenie dla życia (tak przynajmniej mówi się w Polsce), więc chapeau bas za odwagę. Ale krzyż był na udzie, tak blisko wiadomo czego… Zaś róża to od lat symbol trudnej miłości (te kolce!), może nawet pewnej dewiacji: miłość Małego Księcia do róży, mówcie co chcecie, normalna nie była. Bo tu niby ją kocha, a tam wyciorem czyści wulkan…
Przerwa urlopowa 15 – 31 VIII br.
W dniach od 15 sierpnia do 31 sierpnia 2024 roku sekretariat OW SDRP z powodu przerwy urlopowej będzie nieczynny!
Medalowe porachunki
Komentatorzy z Krainy Łagodności przestrzegali, ze po Olimpiadzie rozpęta się burza porachunków i dociekań, dlaczego tak skromny dorobek medalowy wywieźli polscy sportowcy z Paryża. Powinniśmy się cieszyć i tyle. Nie jestem pewien. I nie chodzi wcale o rozliczanie rachunków za hotele dla prezesów itp., itd.. To pewnie też się liczy, ale najważniejsze jest przemyślenie i wdrożenie systemu, który sprzyjać będzie tężyźnie fizycznej młodych ludzi i wyłanianiu sportowych talentów. Tymczasem pod względem jesteśmy w czarnej dziurze. Uświadamia to Aleksander Kwaśniewski, który nie tylko był prezydentem, ale przez wiele lat zajmował się sportem, w tym olimpijskim, i wie, co mówi. Lepiej go posłuchać.
(Tomasz Miłkowski)
Gra w bóle
Nigdy nie grałem w pétanque, ale kilkakrotnie jej kibicowałem. Pierwszy raz widziałem jak w to się gra w magicznej miejscowości Saintes-Maries-de-la-Mer, tam, gdzie do Zatoki Lwiej uchodzi jedna z najpiękniejszych i niezwykłych rzek Europy – Rodan. Powstaje ponad 800 km dalej na północ, w szwajcarskich Alpach, na wysokości 2208 m n.p.m. Wpływa potem do jeziora Lac Leman i opuszcza je w Genewie, przepływa przez Lyon, w Awinionie ma kilka mostów, w tym ten jeden, który nie łączy obu brzegów rzeki, bo został zrujnowany i nie odbudowany, o którym śpiewamy i po francusku (Sur le pont d’Avignon, on y danse…) i dzięki Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu i Andrzejowi Zaryckiemu wraz z Ewą Demarczyk po polsku i na którym tańczą panowie, tańczą panie… Dalej Rodan mija Tarascon, gdzie święta Marta, siostra Marii i Łazarza, pokonała swoim śpiewem straszliwego potwora, który nazywał się Tarasque, podobno go nawet oswoiła i chodził za nią jak pies, choć przypominał skrzyżowanie żółwia, lwa, węża i dinozaura. Ale lokalsi dalej się go bali, więc go podstępem zabili, a chcąc Marcie wynagrodzić utratę zwierzątka, nadali swemu miastu nazwę od jego imienia, a świętą treserkę pochowali w miejscowym kościele, gdzie do dziś pokazuje się jej relikwie. To jakby rodzinne: jej siostra, Maria Magdalena jest czczona w pobliskim Saint-Maximin-La-Sainte-Baume, mają tam nawet jej czaszkę w złotym relikwiarzu, a ich brat Łazarz, którzy po wskrzeszeniu przez Jezusa przeżył jeszcze ponad pół wieku – zmarł jako biskup Marsylii. Albo na Cyprze. Albo w Jerozolimie. Wszędzie tam są jego groby.
Olimpijski niepokój
Półfinał olimpijski siatkówki mężczyzn Polska-USA dostarczył potężnej dawki emocji. Niezawodni sprawozdawcy sportowi ochrzcili ten mecz mianem „epickiego” i niechaj język będzie im sługą bardziej giętkim. Tak czy owak, przeżycia na miarę thrillera niezbyt się kojarzą z olimpijskim spokojem, który towarzyszył kibicom wspinaczki skałkowej naszych dzielnych zawodniczek. Mirosław i Kałucka przywiozły medal zloty i brązowy, utwierdzając absolutną dominację w tej branży. Jednak wspaniały wyczyn obu pań pozostał w cieniu nerwów towarzyszących pojedynkowi w siatkówce. Wychodzi na to, że wolimy chyba olimpijski niepokój od spokoju i że nerwy dobrze służą pozyskaniu nowych zwolenników. Czy tylko w sporcie?
(Tomasz Miłkowski)
Pod opieką Świętej Katarzyny
- Wiele razy mijałem to miejsce, a nigdy nie zajrzałem do środka – napisał jeden z członków naszego Stowarzyszenia w odpowiedzi na zaproszenie do zwiedzania Pałacu Rzeczypospolitej. Nic dziwnego, przecież Pałac Krasińskich / Rzeczypospolitej, w którym od lat mieści się Biblioteka Narodowa ze zbiorem najcenniejszych rękopisów i starodruków, został otwarty dla zwiedzających zaledwie trzy miesiące temu. Można w nim podziwiać odnowione sale z barokowymi zdobieniami i rzeźbami, a przede wszystkim wystawę, którą tworzy 170 najcenniejszych obiektów ze skarbca Narodowej Książnicy.