SATYRYKON LEGNICA 2024. rys. Nika Jaworowska-Duchcińska (Polska)
Aktualności – wybrane, przydatne, interesujące
Zaproszenie na wernisaż
Muzeum Karykatury z radością zaprasza na pop-upową wystawę w Lengrenówce Joanny Rzepeckiej. Wernisaż wystawy – 22 listopada 2024, godz. 18.00. Prace można oglądać Lengrenówce (ul. Brzozowa 6/8) w piątek (22.11) od 18.00 do 20.30 oraz w sobotę i w niedzielę (23 i 24.11) od 12.00 do 16.00.
Krytycy o krytyce
Już 23 listopada w samo południe w warszawskim Domu Literatury (Krakowskie Przedmieście 87/89) rozpocznie się spotkanie poświęcone młodej krytyce teatralnej, której zaczynem będzie wprowadzenie Aliny Kietrys, inicjatorki i sekretarz Kapituły Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyczek i krytyków teatralnych, który ma za sobą już 11. edycji dzięki wsparciu władz Gdyni i województwa pomorskiego.
W części drugiej, ok. godz. 14.00 „gala medalowa”: prof. Bożena Frankowska obierze Laur im. Marty Fik, a następnie Alina Kietrys i Tomasz Miłkowski medale Za Zasługi dla Kultury Polskiej – Gloria Artis.
Serdecznie zapraszamy
Zarząd Klubu Krytyki Teatralnej (Krakowskie Przdmieście 87/89)
Z racami, ale spokojnie
Do Warszawy przybyli zza oceanu specjalni wysłannicy prezydenta elekta Donalda Trumpa, aby spotkać się z prezydentem Andrzejem Dudą i prezydentem Rafałem Trzaskowskim. Niby nic szczególnego, wysłannicy rozmawiali z prezydentami Polski i Warszawy, lecz kto wie, czy nie była w tym taka kalkulacja: z obecnym i przyszłym prezydentem Polski. Jeśli takie założenie przyświecało tej wizycie, oznaczałoby to ni mniej ni więcej jak zdrowy rozsądek, a w polityce nie ma nic cenniejszego. Kampania prezydencka czy prekampania dopiero się u nas rozkręca i taki znak pokoju zza oceanu się liczy. Bo i Marsz Niepodległości przebiegł nad podziw spokojnie, choć z racami, a nie racjami.
(Tomasz Miłkowski)
Jelenie równinne
Mówi się, że wskutek rozmaitych wydarzeń – jednych gwałtownych, jak uderzenie komety, innych powolnych, jak zmiany klimatyczne, jednych przypadkowych, jak wymarcie ptaka dodo, innych celowych, jak wybicie turów – wyginęło przeszło 90 procent gatunków zwierząt, żyjących kiedyś na Ziemi. Człowiek, mimo że jest głupszy, niż przewiduje instrukcja życia biologicznego, wciąż istnieje, ma się dobrze, a nawet wybiera Donalda Trumpa na prezydenta atomowego mocarstwa. Ludzie nienawidzą – no, w tym miejscu mógłbym postawić kropkę i to wyjaśniałoby jeśli nie wszystko, to bardzo dużo – nienawidzą obcych, co jest jakoś tam zrozumiałe, ale i innych, także innego w sobie. Jakie to szczęście dla nas, współczesnych, że na początku rozwoju swego gatunku nie mieli dobrze rozwiniętej samoświadomości! Gdyby mieli, to pramatkę Lucy, albo praszwagra Ringo, którzy zeszli z gałęzi i stanęli na dwóch nogach, czwororęcy kuzyni byliby zatłukli pałkami teleskopowymi za to, że postępują inaczej, niż przódzi. Może zresztą zatłukli – Lucy z Etiopii zginęła nagłą śmiercią, i może nie koniecznie poślizgnąwszy się na skórce od banana. Ale maszerujący na czterech konserwatyści nie zdołali utłuc wszystkich i ewolucja się dokonała, o czym zdaje się nie chcą pamiętać ci, którzy tak głośno i smrodliwie walczą o zachowanie dawnych wartości. Dialektycznie wszystko jest OK, postęp dokonuje się w walce przeciwieństw, a więc skoro istnieją Aleksandra Gajewska i Aleksandra Przegalińska, to muszą istnieć Maria Kurowska i Beata Kempa, skoro istnieje Wanda Traczyk-Stawska, to musi istnieć Robert Bąkiewicz. Ale to boli.
Teatr TV – wyjście z cienia
Pewnie nie uda się przywrócić pozycji Teatru TV z lat 60. czy 70., zwłaszcza że młodzi odbiorcy w telewizorach oglądają dzisiaj streaming albo Internet, a nie regularne programy. Nie ma na to rady, takie czasy. Ale nowa dyrekcja Teatru TV na pewno przyciągnęła przed ekrany niegdysiejszą publiczność, która jeszcze telewizorów nie wyrzuciła i teraz przecierając oczy widzi, że Teatr TV znów może stać się największą i najważniejszą polską sceną. Tak czy owak, wybitny spektakl „Jak nie zabiłem swego ojca i jak bardzo tego żałuję”, przeniesiony z teatru Łaźnia Nowa/ Teatr im. Żeromskiego w Kielcach, to znak, że rozpoczęła się nowa epoka.
(Tomasz Miłkowski)
Mity medialne
Najbardziej efektownym – i zarazem najbardziej efektywnym – posunięciem pierwszego roku po wyborach, w wyniku których PiS straciło władzę, stało się przejęcie publicznej (a w praktyce przez czas rządów PiS-u – partyjnej) telewizji, radia i Polskiej Agencji Prasowej. Przez poprzednie lata obowiązywała w ówczesnej opozycji narracja, że to z powodu ogłupiania i kłamstw, przekazywanych przez kurską telewizję, znaczna część elektoratu wbrew wszystkim ujawnianym aferom, przekrętom i przepychankom działaczy prawicy trwała przy PiS-ie z zadziwiającą trwałością, na poziomie co najmniej 30 procent poparcia. I to okazało się pomyłką: TVP po zmianach jest zwyczajną, może niekiedy nudnie obiektywną telewizją, ci co mieli od niej odejść – odeszli, przyciągnięci przez inne media, już nie państwowe, ale zaspokajające ich potrzebę współuczestniczenia w seansach nienawiści. I poparcie dla PiS w zasadzie ani drgnęło. Według danych TVP po zmianach straciła 2,09 procent widzów i jej udział w rynku wynosi ponad 23 procent. TV Republika, dokąd przeważnie przeszli niechętni nowym władzom widzowie – ma 4,7 procent udziału w rynku. A elektorat PiS-u to (22 października 2024, dziennik „Rzeczpospolita”) 32,4 procent. Tylko o 0,9 pkt mniej niż ma Koalicja Obywatelska…
Raport z okopów
Podobno Jarosław Kaczyński się popłakał, wzruszony orędziem prezydenta z okazji rocznicy przejęcia władzy przez koalicję 15 października. Pan prezydent bowiem okazał się pilnym czytelnikiem romantyków, w szczególności „Nieboskiej Komedii” Zygmunta Krasińskiego. Niczym hrabia Henryk objawił się jako obrońca Okopów Świętej Trójcy, stojący na straży starego porządku, aby nie pozwolić na zmiany. Jednak o ile hrabia Henryk miał świadomość, że trwa przy przegranej sprawie, o tyle pan prezydent wierzy w swoją gwiazdę. W jednym się nie myli, przestrzegając rządzących, że jeszcze wcale nie wygrali zbliżających się wyborów prezydenckich. Premier Donald Tusk wziął to sobie do serca i od razu ripostował w Sejmie.
(Tomasz Miłkowski)
ZGŁOSZENIA KANDYDATÓW DO NAGRODY im. BOLESŁAWA PRUSA
Od 1 października 2024 przyjmowane są zgłoszenia kandydatów do Nagrody im. Bolesława Prusa. Ta prestiżowa nagroda, od ponad 60 lat jest wyjątkowym wyróżnieniem dziennikarzy. W pierwotnym wydaniu, w latach 70., 80. była to nagroda trzystopniowa. Po dłuższej przerwie i wznowieniu w roku 2015 zmianie uległa formuła Nagrody im. Bolesława Prusa. W trzech kategoriach laureaci otrzymują statuetki zaprojektowane przez rzeźbiarza prof. Mariana Molendę. „Złoty Prus” za całokształt wieloletniej pracy dziennikarskiej, „Zielony Prus” dla młodego dziennikarza (do 35 roku) wyróżniającego się dojrzałością warsztatową i publicystyczną. Od roku 2023 „Niebieskiego Prusa” otrzymuje laureat w kategorii dziennikarz – wydawca.
Azyl enigmatyczny
Gromkie zapowiedzi premiera o nowej strategii migracyjnej rozpływają się w enigmatycznych szczegółach. Wśród nich jeden szczególnie uwiera, bo zdaje się bardziej świadczyć o bezradności niż o jakimś rzeczywiście śmiałym, nowoczesnym podejściu do kwestii migracyjnej, która domaga się poważnego potraktowania. Tymczasem opowieść o zawieszeniu prawa azylu nieładnie pachnie ksenofobią i zaklinaniem rzeczywistości pod publiczkę, nie bacząc na to, że oznacza naruszanie zapisów Konstytucji, Konwencji Genewskiej i traktatów unijnych. Że niby „nie ma azylu dla wrogów azylu”? Przypomina to zapowiedź premiera, że z chwilą objęcia urzędu wkroczy z rosłymi chłopakami do NBP i wyprowadzi prezesa. Nie lepiej to się czasem ugryźć w język?
(Tomasz Miłkowski)
Światy równoległe
Prezydent Andrzej Duda wielokrotnie próbował dawać do zrozumienia, że jest następcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jego duchowym i politycznym spadkobiercą – co wywoływało irytację, jeśli nie widoczną niechęć prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który po swoim bracie widział na stanowisku prezydenta tylko siebie, albo nieważną marionetkę. Andrzej Duda, wyznaczony co najwyżej do roli Poloniusza, usiłował grać Hamleta, co skutkowało swoistym paradoksem: jego własne środowisko go lekceważyło, przeciwnicy polityczni go wyśmiewali i oskarżali o różne nieprawości, ale jedna trzecia społeczeństwa głosowała na niego i uważała za wybitnego męża stanu. Krytykowano, że jego żona na stanowisku pierwszej damy jest wielką niemową, która pozwala się trzymać za rękę, czyta z dobrą dykcją szkolne lektury i nie zabiera głosu w ważnych sprawach. W nieważnych zresztą także. Ale nie było w tym ani wielkiej straty, ani wielkiej pustki, jej mąż bowiem mówił dużo, czasem krzyczał, czasem grał pauzą i robił miny, a zawsze wywoływał liczne, zwykle nieprzychylne komentarze.