SATYRYKON LEGNICA 2023 rys. Xiaoqiang Hao (Chiny)
Razem możemy więcej
Jakie są faktyczne możliwości udziału organizacji pozarządowych w procesie stanowienia prawa? Realizowany obecnie cykl szkoleń zatytułowanych: „Partycypacja przedstawicieli związków zawodowych i organizacji pozarządowych w procesie stanowienia prawa ” jest niewątpliwie przykładem dobrej współpracy organizacji pozarządowej, jaką jest SDRP z reprezentatywną centralą związkową, czyli OPZZ. Dzięki wspólnemu działaniu i pozyskaniu finansowania z funduszy europejskich, podczas warsztatów dziennikarskich w Warszawie mogliśmy usłyszeć m.in. że …możliwości stanowienia prawa przez stowarzyszenia w Polsce są niemal żadne.
Od czegoś trzeba zacząć, a samodzielnie szans brak
Pomimo prawdziwości powyższego twierdzenia wykładowcy Jacka Wojtasia - eksperta w zakresie prawa krajowego i unijnego – w polskim prawie istnieją punkty zaczepienia dla aktywności stowarzyszeń. Znowelizowana niedawno ustawa regulująca ich funkcjonowanie w naszym kraju stanowi m.in. że: „art.1 pkt. 2. W zakresie swoich celów statutowych stowarzyszenia mogą reprezentować interesy zbiorowe swoich członków wobec organów władzy publicznej” (Ustawa z dnia 7 kwietnia 1989 r. Prawo o stowarzyszeniach- Dz. U. 1989 Nr 20 poz. 104 z póź. zm.). Istnieje również możliwość ominięcia niedogodności wynikających z niedostatecznej liczebności i braku- ustawowo wyliczonej- reprezentatywności. W ustawie z dnia 24 lipca 2015 r. o Radzie Dialogu Społecznego (RDS) i innych instytucjach dialogu społecznego (Dz. U. z 2015 r. poz. 1240 z póź. zm.) w art. 23 dotyczącym reprezentacji pracowniczej w Radzie Dialogu Społecznego przewiduje, że „pkt. 4. Strona pracowników może zapraszać do udziału w pracach Rady, z głosem doradczym, przedstawicieli związków zawodowych i organizacji związkowych niespełniających kryteriów określonych w ust. 2 i 3 oraz przedstawicieli organizacji społecznych i zawodowych”. Podobne uprawnienia ma przewodniczący RDS i reprezentatywne organizacje pracodawców. U wszystkich tych uprawnionych mogą więc dziennikarze zabiegać o zaproszenie do udziału w obradach RDS. Niestety tylko w ten sposób stowarzyszenia, takie jak np. SDRP mogą uczestniczyć w pracach tego gremium. Warto tu też pamiętać, że w 2018 r. sprawujący władzę podnieśli barierę reprezentatywności w zakładowych organizacjach pracowniczych – o czym mówił w Warszawie na szkoleniu Jacek Wojtaś. Jego słowa (jak i sam tekst ustawy) powinny być kubłem zimnej wody na głowy idealistów, którzy uważają, że ” po to jednak, by środowisko dziennikarskie miało wpływ na proces stanowienia prawa, konieczne są silne, wyposażone w większe kompetencje stanowiące, organizacje medialne”. Szans zwyczajnie na to nie ma. Zgodnie z przepisami ustawy o RDS za reprezentatywne organizacje pracowników uznaje się te, które „zrzeszają więcej niż 300 000 członków będących osobami wykonującymi pracę zarobkową, o których mowa w art. 11 pkt.1 ustawy z dnia 23 maja 1991 r. o związkach zawodowych”. Dzisiaj, gdy w Polsce nie stosuje się, żadnych regulacji dotyczących zawodu dziennikarza, szacuje się, że profesja ta wykonywana jest przez nie więcej jak 10-12 tys. osób. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że tych rygorystycznych przepisów nie spełnia żadna organizacja dziennikarska w Europie. Należący do największych, niemiecki związek dziennikarzy- Deutscher Journalisten-Verband- liczy obecnie ok. 70 tys. członków i dla polskich władz – zgodnie z obowiązującymi przepisami- też byłby niereprezentatywny. Nie miałby np. prawa do zawierania branżowych, zbiorowych umów pracy, do czego ma uprawnienia w Niemczech.
Chcemy być wyjątkowi
Dwa dwudniowe spotkania w Warszawie, w których miałem możność uczestniczyć, przebiegły w bardzo miłej atmosferze i niezwykle sprawnej organizacji. Tematykę na tej stronie już przedstawiono, podobnie jak zakres zmian proponowanych przez uczestników szkolenia, a dotyczących szeroko rozumianych zagadnień związanych nie tylko z pracą dziennikarską, czy wydawniczą, ale również z prawami autorskimi i uregulowaniami dotyczących cytatów. Zbiór tych zagadnień pośrednio ukazuje podstawową barierę dla działań szkoleniowych podnoszących wiedzę wśród stowarzyszonych dziennikarzy, czyli różnorodność postaw, pozycji zawodowej, czy też gospodarczych interesów. Zupełnie inna sytuacja jest dziennikarza- wydawcy, dziennikarza pracującego na podstawie różnych form zatrudnienia, od tzw. freelancera, czy też dziennikarza dorabiającego sobie w redakcji do renty, czy emerytury. W trakcie szkolenia w Warszawie te różnice uwidoczniły się m.in. w podejściu do czasu pracy, gdzie większość uznała, że twórczość dziennikarska jest nastawiona na dzieło i z tego względu czas się nie liczy. Mam w związku z tym pytanie : a co z dziennikarzami informacyjnymi, których prasowe notatki nie są kwalifikowane jako utwory, tylko jako „prosta informacja”? To właśnie oni w świątek, piątek obsługują rozmaite imprezy i konferencje prasowe, a nie mają zagwarantowanego prawa do wypoczynku, ani też nadgodzin. No, cóż syty głodnego nie zrozumie, a bogaty biednego. Do stowarzyszeń należą natomiast i jedni i drudzy. Jednolitość uczestników warsztatów z pewnością ułatwiała by opracowanie programu i zwiększyła efekty dydaktyczne. Ujednolicenie w polskiej, dziennikarskiej rzeczywistości jest jednak- nie tylko w warsztatach- nie do osiągnięcia. Warto więc tu może, tym wybitnym, realizującym misję oraz powołanie i do tego zawsze etycznie postępującym przypomnieć strofy Mariana Załuckiego: „Poeci chwil nie liczą /w noc taką tajemniczą… / Niebo jest całe gwiazd paletą - / i księżyc świeci na wabia… /- Porozmawiajmy jak poeta z poetą! / Ile kolega zarabia?”
Do „drugiego obiegu” marsz ! Ale w czyim interesie?
Pozostając przy formułowanych na koniec szkolenia postulatach zmian uważam- i uważałem, że żaden z nich nie powinien skutkować zmniejszeniem zatrudnienia. W tym kontekście sprzeciw mój budzi propozycja „wprowadzenia zakazu wydawania prasy przez organy administracji publicznej”. Gdyby go wprowadzić w zakresie jakim chcieliby jego autorzy, czyli poczynając od urzędu gminy, a kończąc na ministerstwie, bylibyśmy jedynym państwem w Europie bez prasy samorządu terytorialnego. Pytanie: w czyim interesie? Z pewnością nie dziennikarzy, ani też obecnych czytelników takich gazet. Beneficjentem byliby wydawcy prasy lokalnej, ale czy nie można ich wesprzeć w inny sposób? Nie da się przy tym wykluczyć, że przepisy wprowadzające taki zakaz byłyby niemożliwe do wyegzekwowania. Ci, którzy pamiętają czasy cenzury wiedzą, że prasa tzw. „drugiego obiegu” często posługiwała się nagłówkami: „Do użytku wewnętrznego”, albo „Biuletyn organizacyjny”. Napisy takie skutecznie zdejmowały obowiązek poddania się cenzurze. Czy teraz też tak będzie? Wydaje się, że dzisiaj jest jeszcze więcej możliwości obejścia takich zapisów. Nie można wykluczyć, że gdyby te ograniczenie wprowadzić w życie, to spotkalibyśmy się np. z blogiem urzędniczym- i co wtedy?
Na koniec chciałbym podziękować red. Irenie Hamerskiej za trud organizacyjny włożony w warsztaty zatytułowane: „Partycypacja przedstawicieli związków zawodowych i organizacji pozarządowych w procesie stanowienia prawa”, w tym, przede wszystkim, za dwa zjazdy zorganizowane w Warszawie. Szacunek wyrażam również wobec wszystkich biorących udział w tym przedsięwzięciu, w tym Witoldowi Juchniewiczowi, Annie Kolmer, Andrzejowi Maślankiewiczowi i Jackowi Wojtasiowi. Oby następne szkolenia były równie udane.
Piotr Górski- przewodniczący Związku Zawodowego Dziennikarzy z siedzibą w Poznaniu.
Zapraszamy do dyskusji na tematy poruszone w artykule.