SATYRYKON LEGNICA 2024 Grand Prix rys. Paweł Kuczyński
„Nasz szanowny pan prezydent”
z Tamarą Elżbietą Jakżyną, rosyjską dokumentalistką, reżyserką i scenarzystką filmu „CZŁOWIEK. Szkic do portretu Sokratesa Iwanowicza Starynkiewicza” rozmawia Barbara Machnicka. Przybył do Warszawy po tym, jak armia carska utopiła we krwi dwa narodowe powstania – 1830 i 1863 roku. W imieniu cara miał zmusić do posłuszeństwa niepokorny lud stolicy, rusyfikować go i ujarzmić. Wbrew tej [...]
z Tamarą Elżbietą Jakżyną, rosyjską dokumentalistką, reżyserką i scenarzystką filmu „CZŁOWIEK. Szkic do portretu Sokratesa Iwanowicza Starynkiewicza” rozmawia Barbara Machnicka.
Przybył do Warszawy po tym, jak armia carska utopiła we krwi dwa narodowe powstania – 1830 i 1863 roku. W imieniu cara miał zmusić do posłuszeństwa niepokorny lud stolicy, rusyfikować go i ujarzmić. Wbrew tej logice okazał się jednym z najuczciwszych w historii stolicy prezydentów, wzorowym gospodarzem i porządnym człowiekiem. O emerytowanym generale Sokratesie Starynkiewiczu, prezydencie Warszawy (1875-1892) lud stołeczny mówił „nasz szanowny pan prezydent”, zamiast „wasza wysokość”, jak żądali carscy urzędnicy. Gdy zmarł, z niekłamanym żalem odprowadzało go na cmentarz prawosławny ok. stu tysięcy warszawiaków. Aleksander Świętochowski pisał wówczas: „Był to człowiek czysty, do którego pokusy nawet nie śmiały się zbliżyć. Był to człowiek, który nie popełnił najpoważniejszych grzechów – politycznych. Nigdy nikogo nie ukrzywdził, a wiele zrobił dobrego”.
Sięgnęła pani do najczarniejszego okresu w dziejach Polski i znalazła tam – po stronie zaborcy – szlachetnego człowieka…
Gdy polscy znajomi dali mi do przeczytania dziennik Starynkiewicza, doznałam olśnienia. Oto człowiek, do którego szłam całe życie – pomyślałam. Jako Rosjanka polskiego pochodzenia bardzo mocno od dzieciństwa przeżywałam to, co było między Polakami i Rosjanami – to złe i to dobre. Starynkiewicz uświadomił mi, że niezależnie od warunków człowiek może czynić dobro. Zależało mi na pokazaniu zarówno Polakom, jak i Rosjanom tego szczególnego przykładu w naszych powikłanych dziejach. Nie chciałam nikogo godzić, ani skłócać, chodziło mi o pokazanie człowieka, o wyeksponowanie wartości i zasad dzisiaj tak często zapominanych. Przesłanie filmu brzmi: nie możemy zmienić przeszłości polsko-rosyjskiej, ale możemy wykorzystać ją dla przyszłości. W filmie pokazuję, że „rusyfikator” zachęca swoich warszawskich rozmówców, by rozmawiali z nim po polsku – sam rozumiał, ale nie mówił. A przecież za używanie ojczystego języka inni carscy urzędnicy karali grzywną. Polaków traktowali jak nieludzi, żądali nie tylko mówienia, ale i myślenia po rosyjsku. A Starynkiewicz w swoim dzienniku pisał, że nie można przerabiać Polaków na Rosjan… Albo inny przykład. Gdy kasjer zdefraudował pieniądze z kasy magistratu, prezydent z własnej kieszeni uzupełnił ubytek, bo czuł się odpowiedzialny za tego człowieka. Kiedy odszedł na emeryturę, nadal działał na rzecz najuboższych w stołecznym Wydziale Tanich Kuchni i Warszawskim Towarzystwie Dobroczynności.
Na podstawie dokumentów z epoki, wypowiedzi publicystów, kronik i gazet
ilustruje pani dokonania prezydenta Starynkiewicza.
To był niezwykły człowiek. Zmodernizował miasto i uczynił bardziej europejskim, nie tracąc z oczu potrzeb najuboższych. Na długiej liście zasług są m.in. rozpoczęcie budowy sieci wodno-kanalizacyjnej, modernizacja oświetlenia miasta (latarnie gazowe), uruchomienie pierwszego tramwaju konnego, budowa gazowni, założenie sieci telefonicznej oraz szpitala zakaźnego. Gdy wielu ludzi nie rozumiało potrzeby tworzenia systemu kanalizacji, powołał społeczny komitet jego budowy, w skład którego weszli mieszkańcy miasta. Prezydent wyjaśniał na spotkaniach z ludnością, jakie pożytki płyną z inwestycji i zachęcał do składania w urzędzie wniosków i uwag. Sam prawosławny, gdy zaszła potrzeba, w kasie miasta znajdował środki na odnowę katedry św. Jana i kościoła św. Anny, dbał o zabytki kultury, m.in. o renowację kolumny Zygmunta. Działał też w komitecie Budowy Kościoła Wszystkich Świętych. Współczesna autorka biografii Starynkiewicza, Anna Słoniowa napisała, że zastał Warszawę osiemnastowieczną, a zostawił dwudziestowieczną. Nic dodać, nic ująć.
Z kolei XIX-wieczny dziennikarz, przyjaciel Henryka Sienkiewicza – Antoni Zaleski – mówił o nim „owarszawiony”.
Pisał też: „Człowiek to uczciwy, porządny (…). Czysty, nieposzlakowany, grosza miejskiego, jak Cerber strzeże i trwonić go nie pozwala. Sprawiedliwy (…), uczynny, a co ważniejsze, odczuwający nędzę Warszawy i jej ubogich potrzeby (…). Tyle lat stojąc na czele zarządu miasta zżył się z Warszawą i jej interesami i naturalnie przyrósł trochę do nich”.
Nie wszystkim się to podobało. Choć pozostawał na stanowisku aż 17 lat, tylko pełnił obowiązki prezydenta.
Dla skorumpowanych carskich urzędników był nieustającym wyrzutem sumienia, mówili o nim: zdrajca interesów Rosji, polonofil itp. Sam Starynkiewicz pisał, że właśnie tak pojmuje patriotyzm – jako najuczciwsze spełnianie obowiązków. Bardzo ważne jest to jego rozumienie patriotyzmu, bo dziś jakże często myli się patriotyzm z nacjonalizmem i kojarzy z pogardą dla innych – narodowości, ras, wyznań.
Po złożeniu dymisji – na skutek donosów do cara – Starynkiewicz nie rozstał się z Warszawą. Wraz z rodziną pozostał tu do śmierci.
Niełatwo stworzyć poruszający film dokumentalny o przeszłych czasach, a jeszcze trudniej, jeśli bohaterem jest namiestnik carskiego zaborcy. Pani się udało…
Nigdy bym go nie zrobiła, gdyby nie zachęta i wsparcie dyrekcji Muzeum Historycznego Miasta st. Warszawy, Biura Kultury Urzędu Miasta st. Warszawy, Instytutu Sztuki Filmowej i oczywiście Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. Byłam w Polsce osobą prawie nieznaną, inaczej niż w Rosji, gdzie zrobiłam dla telewizji wiele filmów dokumentalnych, m.in. o wielkich kompozytorach rosyjskich. Nigdy moje filmy nie były jednak zwykłymi biografiami. Zawsze wybierałam do portretu postaci, które mogły widzom powiedzieć coś istotnego i których los mnie samą poruszał. Jestem wdzięczna, że tu w Polsce znalazłam zrozumienie. Ci, którzy zaproponowali mi nakręcenie filmu o Starynkiewiczu okazali zaufanie, uznając, że moje polsko-rosyjskie pochodzenie może być gwarancją rzetelności tego obrazu. Dzięki nim znalazłam potrzebne dokumenty, mogłam dotrzeć do gazet z tamtych czasów, poznać teksty wybitnych publicystów – Prusa, Świętochowskiego, Zaleskiego, Balińskiego i innych. Brakowało materiałów wizualnych, więc wpadłam na pomysł, by aktor – Arkadiusz Bazak – czytał fragmenty dziennika Starynkiewicza. Odnalazłam we Francji i Kanadzie potomków prezydenta, którzy opowiadają w filmie o tym, jak w tradycji rodzinnej pielęgnują pamięć o dalekim przodku.
W czerwcu 2010 roku, po ponad dwóch latach czekania aż znajdą się fundusze na wyprodukowanie filmu, gdy już całkiem straciłam nadzieję na to, że powstanie, dostałam wiadomość, że mogę pisać scenariusz. I że mam na to miesiąc, bo do końca roku film musi być gotowy, inaczej pieniądze przepadną. Z Warszawy przywiozłam dwie duże walizy papierów – odbitek z gazet. Lato tamtego roku w Moskwie sięgało zenitu, 37 st. C na zewnątrz, w mieszkaniu ponad 40 st. Siedziałam w masce, jak większość mieszkańców miasta, bo z powodu licznych pożarów i zanieczyszczeń przez okno wlatywał taki smog, że nie dało się oddychać. Lałam na siebie wodę dla ochłody, mimo to mózg zastygał. W pewnym momencie spostrzegłam, że moja mądra stara kotka porzuciła ulubioną sofę i leży wciąż na podłodze. Skorzystałam z tej podpowiedzi i scenariusz napisałam na podłodze.
Mówiła pani, że jest osobą w Polsce nieznaną, jednak wielu pamięta, że nakręciła pani film dokumentalny o Janie Pawle II – „Nie bój się, modlę się za ciebie”. To był pierwszy film zrobiony przez rosyjskiego reżysera z myślą o Rosjanach. W Polsce bardzo dobrze przyjęty.
Tak, tamten film powstał w 2005 roku. Zawierał trzy części opowiadające o młodości papieża, pontyfikacie i „sprawie rosyjskiej”, czyli o pragnieniu ekumenicznego pojednania z prawosławiem i spotkania z Rosjanami. Obecnie mam już przygotowany materiał do części drugiej, w której znajdą się wywiady z ludźmi, dobrze znającymi Ojca Świętego, z przyjaciółmi, artystami, politykami. Słowem, o ile pierwszy film zawierał przesłanie papieża do nas, o tyle drugi powinien być naszym przesłaniem do Jana Pawła II.
Dziękuję za rozmowę.
Tamara Jakżyna jest absolwentką uniwersytetu im. Łomonosowa w Moskwie. Ukończyła dwa wydziały – telewizyjny i reżyserii. Jedną z prac dyplomowych – o polskim telewizyjnym teatrze faktu – pisała pod kierunkiem Jerzego Antczaka, ówczesnego dyrektora Teatru Telewizji Polskiej. Jemu, a także rosyjskiemu reżyserowi Eldarowi Riazanowowi – jak podkreśla – zawdzięcza wybór profesji, która stała się jej pasją. Jest m.in. członkiem Rosyjskiej Akademii Sztuki Filmowej. Jako współzałożycielka Klubu Miłośników Polskiego Filmu od kilku lat propaguje na rosyjskim gruncie dokonania polskiej kinematografii, organizując we współpracy z Instytutem Polskim w Moskwie, cykliczne pokazy filmów najwybitniejszych polskich reżyserów.