SATYRYKON LEGNICA 2024 rys. Paweł Król "Kadilak"
Polityka szewska
W związku z oświadczeniem premiera Donalda Tuska o tym, że zamierza wielokrotnie zwiększyć polską obecność na granicy z Białorusią – zwiększyć w stosunku do tego, co było za czasów PiS-u – można się zastanowić nad tym, jak kiepsko niegdysiejsza opozycja była poinformowana o istocie migracyjnej presji w tym miejscu. Bo teraz o zagrożeniu ze strony Białorusi Tusk mówi tym samym językiem, co kiedyś PiS, tylko bardziej. Można przypuszczać, że oto jesteśmy świadkami nowej strategii Platformy Obywatelskiej, a przynajmniej jej przewodniczącego: ponieważ nie udało się pokonać PiS-u tak, że przestałby istnieć i grozić swoim powrotem do władzy i dalszej destrukcji Polski – należy więc wobec PiS-u zastosować strategię znaną ze wschodnich sztuk walki: wykorzystać siłę przeciwnika przeciwko niemu, wzmacniając tę siłę, dzięki czemu niezawodnie padnie na matę.
Na granicy białoruskiej widać to szczególnie wyraźnie: ponieważ 5,5-metrowa zapora jest za niska i za słaba, bo imigranci pokonują ją przy pomocy lewarków samochodowych (samochody niewątpliwie dostarcza białoruskie KGB) – zbudujmy może zaporę 10-metrową, zbudowaną z półmetrowej stali pancernej. Zapowiada się również rozłożenie wzdłuż granicy tylu min przeciwpiechotnych, że nawet Chiny wespół z Koreą Północną nie nadążą je nam nadsyłać. To, że jest to sprzeczne z konwencjami międzynarodowymi, Tuska najwyraźniej nie powstrzyma: Kaczyński kazał imigrantów przepychać przez drut kolczasty zurück na Białoruś, a on załatwi sprawę ostatecznie: przecież Polska ma prawo się bronić przed spodziewanym atakiem ze Wschodu, a jak kilkuset Somalijczyków, Erytrejczyków czy Jemeńczyków uda się każdego dnia do mahometańskiego raju, to inni się może zbuntują i wypchną na te miny Łukaszenkę. I Agnieszka Holland będzie miała doskonały temat na film pod tytułem Czerwona granica. Czy pomoże to w czymś, poza zdobyciem poparcia jakiegoś 1,2 procenta wyborców? Wątpliwe: monsieur André Maginot jakoś nie przeszedł do historii jako twórca najskuteczniejszej linii obrony… Oczywiście, te miny i inne umocnienia to nie są przeciw imigrantom, tylko przeciw ruskim tankom. W obecnej narracji imigranci raczej zniknęli albo są traktowani jako broń wymierzona w Polskę. I to w sensie dosłownym: przez płot latają konary i dzidy z metalowymi ostrzami, a imigranci atakują nożami Polaków. Polaków, którzy wspierali lud Wahima przeciwko złym Samburu! Czyli jest rychtyg tak samo, jak za PiS-u, tylko bardziej. Wtedy byli uchodźcy przedstawiani jako muzułmańscy gwałciciele krów, teraz są gwałcicielami zapory. Ale nawet i tej propagandy nie trzeba: wszystko to, co przychodzi ze Wschodu, jest złe i trzeba to zwalczyć. Dostojewskiego i Okudżawę, zdaje się, też.
Ponieważ powołana przez PiS czerezwyczajka, czyli nadzwyczajna komisja do spraw badania rosyjskich wpływów na Donalda Tuska nie zadziałała, bo zęby wybił jej prezydent Duda, a potem błyskawicznie uwalił ją nowy Sejm – to teraz premier Tusk powoła swoją komisję, ulokowaną w służbówce jego Kancelarii. Komisja będzie, niewątpliwie, całkowicie niezależna: ekspertów do niej wyznaczy premier, wicepremierzy i ministrowie obecnego rządu. Ustalenia komisji zostaną skierowane do prokuratury, która sprawę zacznie badać od początku. Dlaczego od razu nie może uruchomić się prokuratura, jest zupełnie jasne: prokuratura na razie zajmuje się oczyszczaniem przedpola z prokuratorów powołanych przez ministra Ziobrę.
Rząd Donalda Tuska głośno zapowiadał odejście od gigantomanii w sprawie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, który miał za 155 miliardów złotych przekształcić Polskę w światowe mocarstwo lotnicze. Doświadczenia, jakie PiS zdobył przy budowie lotniska w Radomiu, są bezcenne. Co prawda nikt nie chciał stamtąd latać, ale przecież mógłby. O tyle Polska byłaby silniejsza od Niemiec: u nich, jak to u kapitalistów, liczyło się tylko „mieć”, podczas gdy w Polsce liczyło się to, żeby „być”, być potęgą potencjalną, oczywiście. W kwestii potencji Jarosław Kaczyński wypowiadał się wielokrotnie, zawsze wywołując entuzjazm. Koalicja Obywatelska, po wnikliwym audycie odstąpiła od początkowego planu zaorania CPK, (co było niesłuszne, bo najłatwiej jest niczego nie zaorywać, tylko przy pomocy Związku Pisowskich Podhalan przekształcić Baranów w pastwisko dla owiec) i teraz jednak zamierza lotnisko budować, nie rezygnując wszakże z rozbudowy warszawskiego Okęcia, warszawskiego Modlina, warszawskiego Radomia, warszawskiej Łodzi i warszawskiego Krakowa. Szczególnie dalsza ekspansja Radomia wydaje się pod sztandarami Platformy bardzo prawdopodobna, jako że najgorętszy propagator tego lotniska, poseł Marek Suski (kroniki nie odnotowały, czy wzniósł się on kiedykolwiek z Radomia ponad swój zwykły poziom) w związku z podsłuchiwaniem go Pegasusem może w najbliższym czasie wylecieć z PiS-u i podążyć Czwartą Drogą. Zresztą, to tego planu włącza się prezydent Duda postulując, by samoloty latały z Baranowa, a parkowały na Okęciu, w Modlinie i Radomiu. Opłaty parkingowe dla prywatnych boeingów opłacą koszty eksploatacji CPK.
Kolejny projekt, którego PiS pospołu z Konfederacją nie zdążył zrealizować, dotyczy obrony chrześcijaństwa atakowanego przez Tuska i jego ludzi. Mówi się, że sfery rządzące ze szczególnym uwzględnieniem prezydenta Warszawy zamierzają już wkrótce przekształcić niszczejące i nieużywane stadiony „Orliki” w kameralne areny, na których pojmani przez lewaków prawdziwi chrześcijanie będą musieli walczyć z dzikimi bestiami. Z powodu spodziewanych protestów ekoterrorystów sprowadzane z Afryki drapieżniki zostaną zastąpione robakami. Jednak to nieprawda, chrześcijanom, bestiom ani nawet robakom włos z głowy nie spadnie. Wręcz przeciwnie. W kampanii wyborczej Platforma Obywatelska i niektóre jej przystawki zapewniały, że po pokonaniu PiS-u nauczanie religii zostanie ze szkół wyprowadzone, ale to nie zażarło, więc planuje się w tej chwili zupełnie coś innego: zamiast dwóch lekcji religii w tygodniu zostaną wprowadzone cztery. Podobno działacze PSL sugerują, że najpraktyczniej będzie wprowadzić w szkołach jedną lekcję religii, ale codziennie. Jednak w związku z ciągłym zmniejszeniem się liczby niemolestowanych kleryków w seminariach duchownych oraz księży, wobec których niepodejmowane byłyby w ostatnim czasie tzw. czynności można przewidywać tu poważne trudności kadrowe. Ruch Obrony Katechetów, przy wsparciu ruchu Kukiz 15 (pamiętamy znany religijny przebój Ksiądz proboszcz już się zbliża…) naciska na ministerstwo oświaty, by na nauczycieli religii przekwalifikować nauczycieli fizyki, której nikt nie lubi i nikt się jej nie uczy, zresztą szkolna fizyka ma się tak to współczesnej fizyki światowej jak trzecia zasada Newtona do problemu trzech ciał. W tej sytuacji fizyków należy przekształcić w metafizyków, a tym samym zapewnić młodzieży odpowiednie wychowanie ku przyszłości, jako że niewątpliwie przyszłością nas wszystkich jest opuszczenie fizycznego świata, choć zapewne wkrótce potem zajmą się nami biologia, fizyka i ostatecznie – chemia.
Niezwykle kunsztownym, żeby nie powiedzieć – chytrym sposobem wejścia w buty Prawa i Sprawiedliwości zaskoczył nas niedawno minister Adam Bodnar, który proponuje, żeby elektorami mającej się zmienić Krajowej Rady Sądownictwa byli także nielegalnie powołani przez neo-Radę tzw. neosędziowie, nazywani w Europie Zachodniej neonami i żeby mogli do niej być wybierani, co kiedyś było sprzeczne z prawem, a teraz po zmianach, będzie zgodne. Tym sposobem uda się załatwić naraz dwie sprawy: wszyscy prawidłowo mianowani sędziowie, którzy protestowali przeciwko neosędziom, zyskają okazję do protestów ponownych, w czym mają już sporą wprawę i z pewnością do nich tęsknią. Po drugie, jest to doskonały sposób na postawienie w narożniku prezydenta Andrzeja Dudy, który zapowiedział, że wszystkie ustawy, przyjmowane w polskim sejmie bez udziału panów Kamińskiego i Wójcika, będzie wetował albo odsyłał do Trybunału Julii Przyłębskiej. A jak wiadomo, ci byli posłowie zostaną entuzjastycznie poparci w wyborach do Europarlamentu, tym samym nie będą zasiadać w Sejmie polskim. Zatem prezydent nie będzie już nigdy podpisywał żadnej ustawy, więc nie podpisze też ustawy o promowaniu częściowej abolicji dla neosędziów. Przez co skompromituje się także w oczach tych ostatnich, a zarobiona Julia Przyłębska, z niepewną przyszłości przewodniczącą neo-KRS Dagmarą Pawełczyk-Woicką przestaną przychodzić na imprezy w Pałacu, co skaże prezydenta na poszukiwanie damskiego tła swej działalności na Tik-Toku, albo, co gorsza, w samej Kancelarii.
Ta szewska technika niewątpliwie pozwoli na wygranie najbliższych wyborów przez tych, w których buty wchodzi obecnie Platforma Obywatelska.