SATYRYKON LEGNICA 2024 Grand Prix rys. Paweł Kuczyński
Fatalizm i niemoc w polityce wschodniej Polski
Spotkanie pod takim tytułem zgromadziło wyjątkowo wielu słuchaczy, a magnesem był i temat, i osoba prelegenta: prof. Stanisław Bieleń jest wybitnym znawcą stosunków polsko-rosyjskich, autorem wielu publikacji na ten temat (ostatnio: „Czas próby w stosunkach międzynarodowych”, wyd. Aspra, Warszawa 2018), członkiem interdyscyplinarnego zespołu – Pracowni Badań nad Rosją i Państwami Poradzieckimi, nauczycielem akademickim w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Zespół badawczy chce być niezależny od nakazów doktryny i tzw. poprawności politycznej, choć podobna postawa wiąże się z ryzykiem ostracyzmu nawet w środowisku naukowym. Wywód prof. Bielenia, mający uzasadnić pogląd o irracjonalizmie polskiej polityki wschodniej, a w rezultacie działaniu na szkodę państwa, potwierdzał tę intelektualną odwagę i niezależność.
Uwarunkowania historyczne i geopolityczne oraz zmienne układy sił międzynarodowych powodowały, że w ostatnich wiekach to obcy decydowali o naszej egzystencji i kształcie ustrojowym. Tym większej rozwagi i racjonalizmu należałoby obecnie oczekiwać od polskich elit, odpowiedzialnych za pozycję międzynarodową państwa. Zamiast tego – mówił prof. Bieleń – obserwujemy ucieczkę w stronę emocji, mitów i stereotypów, co w dłuższej perspektywie prowadzi do osamotnienia Polski na arenie międzynarodowej, do napięć wokół jej granic, a tym samym osłabiania jej bezpieczeństwa.
Nie jest dzisiaj popularne, w kontekście polskich sojuszy, mówienie o Rosji jako determinującej politykę europejską. Tymczasem to Rosja – mówił profesor – jest głównym rozgrywającym na Wschodzie i to jej pozycja, wynikająca z przewag, jakimi dysponuje, określa inne relacje w tym rejonie, a przede wszystkim warunkuje równowagę europejską.
Decydujący o polskiej polityce zagranicznej głoszą, że wektor ukraiński jest ważniejszy od rosyjskiego. Co więcej, nadają priorytet stosunkom z państwami tzw. partnerstwa wschodniego (Litwa, Białoruś, Ukraina, Mołdawia, państwa Zakaukazia) licząc, że stworzą one pierścień miedzy Rosją a Zachodem, a z czasem włączą się do struktur zachodnich i powstrzymają wpływy odradzającej się Rosji.
Podobne rachuby są o tyle nierealne – uzasadniał prelegent – że kraje te są słabe, pogrążone w rozmaitych kryzysach, stanowią źródło zagrożeń i napięć. W przypadku Ukrainy można mówić wręcz o państwie na granicy upadku, które straciło kontrolę nad własnym terytorium i ludnością. Analizy amerykańskich politologów, na które powoływał się prelegent, pokazują wręcz, że Ukraina stała się polem konfrontacji dwóch imperializmów: amerykańskiego i rosyjskiego. Celem tego pierwszego jest – zgodnie z doktryną Zbigniewa Brzezińskiego – obrona własnych interesów polegających na dominacji i przeciwdziałaniu Rosji.
Rosja jednak ma w przestrzeni poradzieckiej tzw. żywotne interesy, których siła polega na tym, że w imię tych interesów państwa są gotowe poświęcać najwyższe ofiary, łącznie z ofiarą krwi. Patrząc długofalowo – uzasadniał prelegent – Rosja ma w tym rejonie bardziej żywotne interesy niż UE czy Stany Zjednoczone. Na jej korzyść działa tu także szereg innych przewag, wymienianych przez prelegenta, w tym i takie – czego w Polsce nie bierze się pod uwagę – że w wielu państwach poradzieckich zwyciężają siły prorosyjskie. Wśród przyczyn warto brać pod uwagę nie tylko ingerencję z zewnątrz, ale i prawo obywateli do własnych wyborów.
Polska, będąc wciąż w swoistym rozdarciu miedzy Wschodem a Zachodem, szuka ucieczki w stronę trzeciej siły czyli atlantyzmu. Co prawda, suwerenność i niepodległość naszego kraju nie są dziś zagrożone, ale na własne życzenie dokonujemy samokolonizacji – tu prelegent powołał się na termin wprowadzony przez Jana Sowę, autora klasycznej już pracy „Fantomowe ciało króla” (o przejawach i przyczynach słabości Polski przedrozbiorowej) – oznaczający przejmowanie wzorów ze wszystkich stron, dziś głównie ze Stanów Zjednoczonych.
Powrót do myślenia w kategorii dwóch wrogów (dziś tak rozumianym wrogiem jest głównie Rosja) oznacza wpadanie w kolejną pułapkę, którą prelegent nazywa pułapką silniejszego sojusznika. Im bardziej więc chcemy być niezależni od Rosji, a idąc dalej – od Niemiec, tym bardziej stajemy się zależni od Ameryki. Takie samoograniczenie pola manewru nieuchronnie kończy się samowasalizacją, a więc upokorzeniem – przestrzega prof. Bieleń.
Nie dostrzegamy tego, że Anglosasi, w tym Stany Zjednoczone, traktują Polskę jako komiwojażera – eksponenta swoich interesów na Wschodzie. Najlepszym sojusznikiem dla nich, a także dla państw zachodnioeuropejskich, jest Polska antyrosyjska, rusofobiczna. Gdy jednak one same nawiązują bezpośrednie kontakty z Rosją i prowadzą z nią niezłe interesy, wtedy Polska staje się zbędna…
Fatalizm i niemoc polskiej polityki wschodniej polega, zdaniem prelegenta, na niemożliwości wyjścia przez polskie elity z zaklętego kręgu, nieumiejętności postawienia na innowacyjność, niekorzystaniu ze strategicznych analiz i prognoz międzynarodowych. Te zaś pokazują kierunek tendencji w polityce międzynarodowej – w stronę pluralizmu, wartości demokratycznych, przeciw zwierzchnictwu jednego państwa nad pozostałymi.
Co stoi na przeszkodzie, żeby polską myśli polityczną zrewidować zgodnie z tymi tendencjami? Gdzie są nasze elity intelektualne i kulturalne? Gdzie ich odwaga i charakter? – pytał retorycznie prelegent…
Wybrane wątki zanotowała: Hanna Świeszczakowska
zdjęcia: Krzysztof Mazur