SATYRYKON LEGNICA 2024 Grand Prix rys. Paweł Kuczyński
Blog Tomasza Miłkowskiego: Kontratenor kontratakuje
Kontratenor kontratakuje Sylwester Biraga nie ustaje w poszukiwaniu nowych pomysłów – tak parę lat temu powołał do życia cykl OPERA W GARAŻU, czyli kameralnych spektakli operowych w teatrze Druga Strefa. Nie było łatwo, toteż wydawało się, że pomysł zakończył żywot, ale oto po roku „postoju” znowu na Magazynowej pojawił się kolejny tytuł w cyklu OPERY [...]
Kontratenor kontratakuje
Sylwester Biraga nie ustaje w poszukiwaniu nowych pomysłów – tak parę lat temu powołał do życia cykl OPERA W GARAŻU, czyli kameralnych spektakli operowych w teatrze Druga Strefa. Nie było łatwo, toteż wydawało się, że pomysł zakończył żywot, ale oto po roku „postoju” znowu na Magazynowej pojawił się kolejny tytuł w cyklu OPERY W GARAŻU – tym razem Kotratenor. Reaktywacja.
To właściwie rodzaj operowego koktajlu, wysmakowanej wycieczki muzycznej po epokach, stylach i gatunkach, które zaproponował poznański solista, kontratenor Tomasz Raczkiewicz, prowadzący publiczność przez muzyczne przystanki, a wspomagany przez swego czternastoletniego syna, Kubę, już od 6 lat zdobywającego doświadczenie w poznańskim Chórze Katedralnym, znakomitego oboistę Mariusza Dziedziniewicza i akompaniatorkę (klawesyn, fortepian) Natalię Hyżak.
To było coś więcej niż koncert, choć może coś mniej niż pełny spektakl, raczej forma pośrednia, „kabaret operowy”, a to za sprawą naturalnego zmysłu komicznego artysty, którego narracja i plastyczna mimika tworzy nastrój tego spotkania, kwitowanego gromkimi oklaskami i salwami śmiechu.
W karcie dań muzycznych wiele piękności, i to z rozmaitych półek, od renesansu po Tadeusza Bairda, od Ave Maria po Miłość ci wszystko wybaczy z repertuaru Hanki Ordonówny, od arii łabędzia z Carmina Burana po wykonywany z synem brawurowy Duet kotów Rossiniego na zakończenie.
Wieczór był rozkoszny, lekki jak piórko, a przecież pełen liryki i muzycznej precyzji w nader skomplikowanych partiach dla kontratenorów. Prawdziwym majstersztykiem okazała się aria Laertesa z opery Prasquala [czyli młodego polskiego kompozytora Tomasza Praszczałka] Ophelia, trudne do przecenienia wyzwanie dla śpiewaka operowego, które Raczkowski pokonał z godnym podziwu wirtuozerskim pokazem możliwości zmiany rejestrów i skali głosu (opera była wcześniej wystawiana z powodzeniem w Poznaniu).
Ręce same składają się do oklasków, by pogratulować pomysłu i wykonania.
Koniec i bomba, kto nie widział (i nie słyszał) – ten trąba.