SATYRYKON LEGNICA 2023 rys. Xiaoqiang Hao (Chiny)
Kulawa debata publiczna
Bez pluralistycznych, niezależnych i jakościowych mediów demokracja w Polsce pozostanie ułomna. To rozumiemy wszyscy.
Niewątpliwą zdobyczą ostatniego 20-lecia jest pluralizm mediów, ale czy są one w pełni wolne i czy zasługują na miano jakościowo dobrych?
Jesteśmy świadkami kryzysu dziennikarstwa (nie tylko w Polsce, ale i na świecie), zaniku etyki i degradacji warsztatu, lekceważenia prawdy i rzetelności, mylenia dziennikarstwa z polityką. Obserwujemy dziennikarzy-serwilistów, wchodzących w role rzeczników prasowych partii politycznych, ulegających presji wydawców, zaprzedających własne przekonania.
Jakość polskiego dziennikarstwa jest niska, bo każda sprawa istotna dla kraju i społeczeństwa jest spychana na margines, uważa Maciej Wierzyński, publicysta i wicedyrektor ds. strategicznego rozwoju w TVN. Dziennikarze razem z politykami wzniecają w mediach histerię wokół błahych, doraźnych tematów. I ten typ awanturniczego dziennikarstwa zyskuje coraz większą widownię. Codziennie na biurka szefów redakcji trafiają wyniki słuchalności i oglądalności, opisujące gusty odbiorców . Pokazują, że ludzie chcą sensacji, skandali, krwi. A skoro publiczność tego chce, trzeba jej to dać. To dla właścieli jest korzystne, bo tanie.
Dobre dziennikarstwo (śledcze, reportaż, korespondencje zagraniczne) zawsze jest bardzo drogie. Przykład : wybitny dziennikarz we Włoszech może zarobić setki tysięcy dolarów. Dodajmy, że tworzy niewiele, ale za to produkty najwyższej jakości. Zdaniem Wierzyńskiego, istnieje pilna potrzeba znalezienia formy subsydiowania przez państwo polskie mediów ambitnych i funkcjonalnych, czyli dostarczających rzetelnych informacji.
Zły system –złe media
Wszyscy narzekamy na poziom debaty publicznej, na jakość polskiej polityki, na to, że system demokratyczny coraz bardziej szwankuje. W przekonaniu dziennikarza Igora Janke, współtwórcy Niezależnego Forum Publicystów Salon24.pl , system ten nie będzie dobrze funkcjonował bez dobrych mediów. Tymczasem poziom dziennikarstwa w Polsce jeszcze nigdy w ciągu ostatnich dwudziestu lat nie był tak niski jak dziś. Jakość mediów – tych drukowanych i tych elektronicznych – jego zdaniem, dramatycznie spade. Na dodatek, nie widać żadnego mechnizmu w mediach prywatnych, który mógłby sprowokować poprawę sytuacji. Obserwowana tendencja ostatnich siedmiu-ośmiu lat to coraz mniej pieniędzy, coraz większa presja na dziennikarzy ze strony właścicieli na bardzo szybką produkcję, mniej sprawdzania jakości i fatalny efekt końcowy. Coraz częściej też widać, że celem dziennikarzy prowadzących debaty w telewizji nie jest wiedza czy myśl, lecz konfliktowanie rozmówców, prowokowanie scysji. To współgra z kiepską jakością debaty publicznej jaką oferują politycy. By poprawić tę jakość należy stworzyć prawdziwe media publiczne (bo dzisiejszą TVP trudno uznać za publiczną).
Słuchając wystąpień dziennikarzy, właścicieli mediów, prawników i medioznawców uczestniczących w międzynarodowej konferencji Własność mediów, pluralizm informacyjny, wolność słowa, zorganizowanej w ramach projektu “Obserwatorium wolności mediów w Polsce” Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, trudno było oprzeć się wrażeniu, że świadomość kryzysu dziennikarstwa staje się coraz powszechniejsza.
Przede wszystkim media publiczne
Większość panelistów była zgodna co do tego, że naprawę należy zacząć od mediów publicznych. To one powinny oferować programy wysokiej jakości, nadawać ton i wymuszać jakość pracy komercyjnych konkurentów.
Przede wszystkim trzeba przekształcić obecną telewizję państwową (a właściwie partyjną) w publiczną. Różnicę syntetycznie ujął Piotr Niemczycki, właściciel Agory: media państwowe to takie, w których po każdych kolejnych wyborach zmienia się nie tylko zarząd, ale i wszyscy dyrektorzy programowi…
Scenarzysta, producent filmowy i członek Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych Maciej Strzembosz jest zdania, że jakość programów w publicznej telewizji poprawi się , gdy także telewizje komercyjne będą mogły liczyć na państwowe pieniądze. Prywatni nadawcy też mogą oferować wartościowe programy i pełnić misję. Dzięki konkurencji środki z państwowej kasy- zarówno w prywatnych jak i w państwowych mediach - zostaną lepiej wykorzystane. Niezbędne jest upublicznianie wielkości nakładów państwa na media, wspieranie oryginalnych twórców oraz regionalnych ośrodków radiowych i telewizyjnych. Trzeba zrezygnować z upolitycznienia na rzecz uspołecznienia mediów. Od mediów publicznych dotowanych przez państwo należy skuteczniej wymagać wysokiej jakości produktów.
W czasie debaty wielokrotnie podkreślano, że w mediach finansowanych z kasy państwowej nie może panować terror słupków oglądalności. Wysoka kultura, także medialna, nie powinna podlegać grze rynkowej. Nawet ambitne programy z małą oglądalnością państwo ma obowiązek dotować.
<Zachodnie media publiczne – wskazywano – są silne, bo mają do dyspozycji znaczne dotacje państwowe. Kraje Unii Europejskiej dopłacają do tych mediów 23,5 mld euro rocznie. Gdyby średnią europejską zastosować w Polsce, należałoby z kasy państwowej wydać 2-2,5 mld euro rocznie .
Media są wolne, pod warunkiem, że są nasze – tej prowokacyjnej, choć do bólu prawdziwej sentencji Abbotta Josepha Lieblinga z New Yorkera (z 1960 roku) użyto jako motta konferencji Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, by zachęcić do dyskusji na temat związku między źródłami finansowania a niezależnością mediów.
Według redaktora naczelnego Polityki Jerzego Baczyńskiego oznacza ono, że nie ma wolności dziennikarskiej, lecz jest wolność dla właścicieli. Chyba że dziennikarze są zarazem współwłaścicielami. Jak w przypadku tygodnika Polityka mającego status spółdzielni dziennikarskiej. Nikt spoza zespołu nie może redakcji niczego narzucić czy zmienić charakteru pisma, by np. zdobyć więcej czytelników. Tego rodzaju forma własności daje też pracownikom poczucie stabilizacji, ułatwia identyfikację. Spółdzielnia dziennikarska byłaby idealnym rozwiązaniem, gdyby nie to, że można ją stosować tylko w firmach średniej wielkości. W medialnych gigantach – mówi Baczyński – własność zawsze ogranicza wolność dziennikarzy. Obserwujemy tabloidyzację i dostosowywanie się do wymogów rynku, a to nieuchronnie obniża jakość dziennikarskiego produktu.
Co się dzieje, gdy dziennikarzowi pracującemu w dużym medium przychodzi się zmierzyć z wydawcą (właścicielem), który mu nie chce opublikować materiału? Wojciech Cieśla, reporter Wprost opisuje tę sytuację następująco: Rynek pracy dla dziennikarzy kurczy się z roku na rok, pracodawcy tną wydatki, obniżają pensje, redukują personel. Media są coraz silniej uzależnione od ustalanych raz na rok budżetów reklamowych. Częściej niż jeszcze kilka lat temu wydawcy zastanawiają się, czy publikując tekst wzbudzający kontrowersje, materiał dziennikarski będący wynikiem śledztwa redakcji czy po prostu stawiający publicznie trudne pytania, nie narażają się dużej firmie, poważnemu sponsorowi czy politykowi. W Polsce nie istnieją stowarzyszenia dziennikarskie reprezentatywne dla całego środowiska, ani organizacje pozarządowe, które udzieliłyby wsparcia dziennikarzowi, który ma świetny temat, ale wydawca boi się go wypuścić. Ostatecznie decyzja – tracimy dziewictwo czy nie, zachowujemy niezależność czy nie – zawsze jest decyzją na linii dziennikarz – wydawca. A tu ze względu na wymienione wcześniej presje – bywa różnie – podsumowuje Cieśla.
Całe zło – tabloidy?
Negatywnym bohaterem konferencji była tabloidyzacja. Dostało się wszystkim po równo – mediom jakościowym i popularnym. Powszechnie narzekano na brutalizację debaty publicznej, karmienie nas prymitywną rozrywką i sensacyjną sieczką.
Udowadniano, że tabloidyzacja atakuje nawet poważne media. W programach informacyjnych wielkich stacji telewizyjnych więcej niż połowę informacji stanowią już tzw. miękkie wiadomości. Równocześnie akcentowano, że dalsza tabloidyzacja jest nieuchronna, bo zawsze właściciele będą dążyć do mnożenia zysków i zwielokrotnienia liczby odbiorców. A ci masowi widzowie i słuchacze zawsze wolą lekkostrawną papkę.
Czy jednak tabloidy to samo zło? Według Ireneusza Kamińskiego, nauczyciela akademickiego z Instytutu Nauk Prawnych PAN, one również mogą spełniać wobec władzy funkcje kontrolne. Pod warunkiem, że będą przestrzegać standardów dobrej dziennikarskiej roboty, a sądy za łamanie prawa będą je karać tak samo jak media jakościowe.
W podsumowaniu konferencji podkreślano, że skoro stare media nie nadążają z opisywaniem , tłumaczeniem i weryfikowaniem rzeczywistości, to ich rolę coraz szybciej przejmują nowe media internetowe. Internet, otwarty i demokratyczny jak grecka agora, wszystkim stwarza olbrzymie możliwości dla wolnej wymiany myśli i idei.
Pozostaje tylko pytanie: jakie będzie to dziennikarstwo. gdy wszyscy staniemy się dziennikarzami?
Barbara Machnicka