SATYRYKON LEGNICA 2023 rys. Xiaoqiang Hao (Chiny)
Stróż wolności słowa czy cenzor?
Skrajne upolitycznienie, wzorowanie się na PRL-owskiej cenzurze, nadgorliwość i stronniczość zarzucają nie od dziś Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji dziennikarze i nadawcy. Powołana przed osiemnastu laty Rada miała stać na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji (art. 213 ust. 1 Konstytucji RP). Jednak oddana w ręce polityków ze [...]
Skrajne upolitycznienie, wzorowanie się na PRL-owskiej cenzurze, nadgorliwość i stronniczość zarzucają nie od dziś Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji dziennikarze i nadawcy. Powołana przed osiemnastu laty Rada miała stać na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji (art. 213 ust. 1 Konstytucji RP). Jednak oddana w ręce polityków ze strażnika swobód obywatelskich szybko przeobraziła się w narzędzie gry politycznej. Z jej pomocą partie sterują mediami, usiłują tępić jedne i faworyzować inne przekonania, hołubić “swoich” nadawców i nękać innych.
Działania Rady znalazły się ostatnio pod lupą Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Notuje ono przypadki ograniczania wolności słowa , inicjuje debaty publiczne na ten temat i jako organizacja pozarządowa interweniuje, gdy dochodzi do poważnego naruszenia swobody wypowiedzi. Podczas styczniowej konferencji pn. “KRRiT -postrachem nadawców; wadliwe regulacje czy nadgorliwa instytucja? “ szefowa radia TOK FM Ewa Wanat zapowiedziała , że złoży pozew z powodu złośliwego “nękania”, jakiego dopuszcza się Rada wobec kierowanego przez nią radia. Średnio raz na dwa miesiące KRRiT żąda od TOK FM, by odnosiło się do skarg anonimowych słuchaczy (ostatnio dotyczyły one m.in. wypowiedzi rysownika Andrzeja Czeczota o pedofilii księży i zaproszenia do dyskusji o stanie wojennym Jerzego Urbana). Od radia wymaga się, by wykazało, że “zaskarżona” audycja nie naruszyła prawa. Odbieram to jako zastraszanie – mówiła Wanat, bo KRRiT może nie tylko nałożyć na nadawcę karę finansową, ale i odebrać koncesję. W głowach dziennikarzy w tej sytuacji rodzi się myśl, że może lepiej się nie narażać, nie zapraszać do radia osób kontrowersyjnych, nie poruszać pewnych tematów.
Jednym z najbardziej spornych zapisów ustawy o KRRiT jest art. 18 mówiący o “poszanowaniu przekonań religijnych odbiorców, a zwłaszcza chrześcijańskiego systemu wartości”. Zdaniem uczestniczącego w debacie prof. Jana Hartmana, filozofa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zapis ten faworyzuje jeden system wartości wobec innych. W Polsce, przekonywał profesor, nadużywa się prawnej ochrony uczuć religijnych. Nasze społeczeństwo nie rozumie, że celem zapisu art. 18 nie jest ochrona Kościoła i związków religijnych przed krytyką, lecz wyłącznie ochrona symboli i miejsc kultu. Rażącym przykładem takiego nadużycia prawnej ochrony uczuć religijnych – według Hartmana – było ukaranie telewizji Polsat karą 500 tys. zł za niefortunną parodię jaką posłużyła się Kazimiera Szczuka wobec jednej z uczestniczek modlitewnej audycji Radia Maryja. Obawa przed nadużyciem formuły o obrazie uczuć religijnych sprawia, że dziennikarze stosują wobec siebie cenzurę prewencyjną, nakładając kaganiec wolności słowa, podkreślał filozof.
Dowody na to, że Rada stosuje różne kryteria wobec nadawców przedstawił m.in. Rafał Maszkowski, prowadzący od kilkunastu miesięcy społeczny monitoring audycji Radia Maryja. Wbrew prawu radio to nadaje reklamy, na co KRRiT najczęściej przymyka oczy. Paula Sawicka z Otwartej Rzeczpospolitej przytaczała z kolei inny przykład: Rada nie dopatruje się antysemityzmu w audycjach Radia Maryja, mimo dowodów prezentowanych przez OR w postaci nagrań audycji tej stacji.
Krajowa Rada ściśle przestrzega ustawy i zawartego w niej kodeksu etycznego – kontrował obecny na konferencji Witold Kołodziejski. “Nękanie” nadawców jest zdaniem przewodniczącego KRRiT najdelikatniejszą z form wytknięcia błędu, jakie ma ona do dyspozycji. Rada żąda wyjaśnień po równo od wszystkich, także od Radia Maryja. Jednak kary stosuje rzadko. Dowód: w czasie obecnej kadencji (od 2006 r.) Rada nałożyła na nadawców zaledwie cztery, a najpoważniejszą było wszczęcie postępowania o odebranie koncesji w sprawie o obrazę uczuć religijnych. Rocznie Rada otrzymuje ok. 10 tys. skarg na nadawców .
Podczas debaty szukano sposobu na złagodzenie konfliktów między nadawcami a Radą. Nadawcy zaproponowali, by KRRiT przygotowała dla nich swego rodzaju wytyczne, ułatwiające orientację w jakich sytuacjach można się spodziewać jej interwencji. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zaapelowała do Rady o upublicznienie informacji o zakresie i liczbie dotychczasowych interwencji. Czytelność i przewidywalność działań Rady – podkreślano – mogłyby ją chronić przed zarzutem stronniczości.
Te małe kroki ułatwiające życie dziennikarzom i mediom nie przesłaniają najbardziej istotnego problemu – służebności Rady wobec politycznych mocodawców. Skutki tego widzimy co dzień, oglądając choćby publiczną telewizję. Co mogłoby zmienić tę sytuację? Wypracowanie nowego ładu medialnego przy solidarnym, aktywnym udziale organizacji dziennikarskich, nadawców, ludzi nauki, przedstawcieli środowisk obrony praw człowieka, twórców. Może wtedy Krajowa Rada (zatrudniająca teraz 130 osób) przestałaby np. decydować o składzie zarządów mediów publicznych, ale za to naprawdę by strzegła ładu informacyjnego i gwarantowała szeroko rozumianą wolność słowa.
(bam)