SATYRYKON LEGNICA 2023 rys. Xiaoqiang Hao (Chiny)
Marian Podkowiński
Na warszawskim Cmentarzu Północnym pożegnaliśmy w środę , 16 sierpnia, nestora polskiego dziennikarstwa, Honorowego Prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, wybitnego dziennikarza i publicystę a przede wszystkim wielkiego patriotę Mariana Podkowińskiego. Świadka i aktywnego uczestnika wydarzeń, które przeszły do historii i są opisywane w podręcznikach szkolnych. Urodzony 19 kwietnia 1909 r. w Wilnie Marian Podkowiński został [...]
Na warszawskim Cmentarzu Północnym pożegnaliśmy w środę , 16 sierpnia, nestora polskiego dziennikarstwa, Honorowego Prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, wybitnego dziennikarza i publicystę a przede wszystkim wielkiego patriotę Mariana Podkowińskiego. Świadka i aktywnego uczestnika wydarzeń, które przeszły do historii i są opisywane w podręcznikach szkolnych.
Urodzony 19 kwietnia 1909 r. w Wilnie Marian Podkowiński został obdarzony przez naturę wieloma umiejętnościami i talentami, ale do historii polskiej prasy wchodził drogą wytyczoną pracowitością i niebywałą aktywnością. Ta mieszanka talentu, ambicji twórczych i wielkiej pracy dała wspaniały efekt. Już za życia zbudował sobie pomnik. Nie z marmuru czy granitu ale z tysięcy artykułów, reportaży, felietonów i esejów. I z 48 książek, głównie o tematyce niemieckiej, z których jedna: „W kręgu Hitlera” miała sześć wydań.
Wielki wpływ na jego życie wywarła wojna. We wrześniu 1939 roku podchorąży Podkowiński stanął do walki w obronie Ojczyzny. Nie brakło Go również na barykadach w tragicznych dniach Powstania Warszawskiego. Żołnierz Armii Krajowej ps. „Czarny” walczył w Powstaniu w zgrupowaniu „Baszta”.
Absolwent prawa Uniwersytetu Warszawskiego miał tak naprawdę w życiu tylko jedną wielką pasję. Dziennikarstwo. Zadebiutował w „Kurierze Porannym” w 1934 a już dwa lata później relacjonował dla „Polski Zbrojnej” uroczystości żałobne po śmierci marszałka Piłsudskiego.
Porachunki z hitlerowskim okupantem wyrównywał piórem. Już jako dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej nadsyłał korespondencje z procesu norymberskiego. Miał okazję poznać problematykę niemiecką jak mało kto w Polsce. Przez szesnaście lar, do 1968 r. był korespondentem „Trybuny Ludu” w Berlinie i Bonn a w międzyczasie przez 4 lata pisał z Waszyngtonu. Erudyta i poliglota, z dużym poczuciem humoru i autoironii, godzinami potrafił sypać anegdotami.
W latach osiemdziesiątych, już jako starszy y bardziej doświadczony trudami życia od ludzi z którymi na co dzień współpracował, miał wystarczająco dużo zapału a jednocześnie dystansu w stosunku do ludzkich przywar by, mimo takich czy innych słabostek naszego środowiska, mocno zaangażować się w działalność społeczną.
Dla środowiska dziennikarskiego był symbolem sukcesu zawodowego, opartego o wiedzę i kompetencje. Uznanym autorytetem. Co przy podziałach w naszym środowisku i rozmaitych antagonizmach i zaszłościach politycznych jest ogromnie trudne do osiągnięcia A Mariana Podkowińskiego dziennikarze wybierali na ważne, prestiżowe funkcje. Był i prezesem Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych (1983-1990) i przewodniczącym Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy RP (1990-1995). Prezesem dialogu i mediacji. Szanowanym i uznawanym choć jego apele o współpracę środowiska i wspólne rozwiązywanie narastających problemów nie przekształciły się, jak dotąd, w realne byty. Bolał nad tym bardzo.
Z oczywistych względów w miarę upływu czasu nabierał dystansu do bieżącej młócki politycznej, choć sprawami Polski i mediów interesował się do ostatnich dni życia. Opiekująca się Ojcem córka Jolanta czytała Mu artykuły z gazet, w tym także z „Przeglądu”. Ceniłem Jego opinie i rady. Z ciągle tą samą niespotykaną ciekawością świata analizował sytuację w Polsce i w dobrze sobie znanych Niemczech. Potrafił myśleć globalnie i przewidywać nadchodzące procesy. Imponował przenikliwością i trafnością sądów.
Ojczyzna odznaczyła Go hojnie najważniejszymi orderami, ale nie przełożyło się to na dostatnie życie. Żył skromnie.
Dwa lata temu marszałek Senatu prof. Longin Pastusiak zaprosił grupę dziennikarzy z Klubu Publicystów Międzynarodowych SDRP na uroczystość 95lecia urodzin Mariana Podkowińskiego. Prezes obiecał nam wtedy, że dożyje 100 lat. I jest to chyba jedyna obietnica, której nie dotrzymał.
Cześć Jego Pamięci.
Jerzy Domański